W Wielkiej Brytanii chuligani zabili Polaka. Następnie inni chuligani pobili dwóch Polaków. W tym samym czasie zapewne został pobity Francuz, Niemiec i Hiszpan. Od początku roku pewnie zginęło kilkunastu cudzoziemców. W każdym kraju co jakiś czas ginie jakiś cudzoziemiec. Przypominam, że i u nas chuligani również zamordowali kilku cudzoziemców i jakoś nie mogę sobie przypomnieć, by do Warszawy przyjeżdżali wówczas ministrowie spraw zagranicznych, sprawiedliwości czy też spraw wewnętrznych państw, których obywatele zginęli w naszym kraju.

Dyplomatycznie bowiem sprawa taka nie ma żadnego znaczenia. Dyplomacja podejmuje działania ws. swoich obywateli, gdy dochodzi do systemowego lekceważenia praw obywateli danego kraju (np. wówczas, gdy policja lekceważy chuligańskie ataki na obywateli danego kraju), lub też gdy dane państwo łamie prawa obywateli innego kraju (np prawa pracownicze). Można sobie wyobrazić działania dyplomatyczne, gdy ataki mają masową skalę, ale wówczas - o ile relacje państw są dobre - działania te podejmowane są kanałami dyplomatycznymi.

Głośne, ostentacyjne działania podejmuje się, gdy chce się wykorzystać pretekst do zaostrzenia relacji z innym państwem (tak robi np. Rosja). Robią tak też niektóre państwa afrykańskie, arabskie, czy też latynoskie, gdzie miejscowy lider, chce pokazać, że nie będzie mu (Anglik) pluł w twarz (i w tym momencie reżimowa telewizja w danym bantustanie pokazuje lidera przytulającego dzieci i w ten subtelny sposób zaznacza, że lider dba o swój naród).

Polska w związku z - niewątpliwie przykrymi - wydarzeniami w miasteczku Harlow wysyła do Wielkiej Brytanii trzech (sic!) ministrów: spraw zagranicznych, spraw wewnętrznych i sprawiedliwości. Polska robi coś, czego w identycznej sytuacji nie robią rządy Niemiec, Francji czy też Hiszpanii, które to rządy - dodajmy - o swoich obywateli dbają.

Gest ten jest pusty. Niczego nie załatwi. Polakom nie pomoże - może jedynie sprowokować brytyjską chuliganerię do dalszych ataków na Polaków. Na pewno uda się jednak upokorzyć Brytyjczyków. No chyba, że Londyn uzna, że jesteśmy bantustanem i machnie na to ręką. Sam już nie wiem co lepsze. Czy to, żeby Brytyjczycy poczuli się urażeni, czy żeby uznali nas za kraj inny od Niemiec, Francji czy też Hiszpanii.

Witold Jurasz/facebook