Bulwersująca sprawa zamknięcia małego browaru w USA w związku z pandemią koronawirusa. Urzędnik, która kazała zamknąć firmę, chwilę później zaczęła… tańczyć.

Chodzi o mały browar Bravery Brewery, który mieści się na terenie hrabstwa Los Angeles, w Lancaster. W budynku poza produkcją piwa znajduje się także pijalnia. 7 lutego o 11 rano w browarze zjawiła się inspektor zdrowia, odpowiednik polskiego sanepidu. Powiedziała ona jednemu z pracowników, że musi zamknąć firmę, ponieważ nie posiada „food trucka”, a więc specjalnie przystosowanego do sprzedaży jedzenia samochodu.

Pracownik zrobił, jak mu kazano i zamknął firmę, co naraziło ją na duże straty w związku z faktem, że akurat tego dnia miał miejsce Super Bowl, najważniejszy mecz amerykańskiego futbolu. Nietrudno się domyślić, że tego dnia konsumpcja piwa jest znacznie wyższa.

Co gorsza, po pewnym czasie okazało się, że kobieta w ogóle nie powinna nakazać zamknięcia firmy, ponieważ pijalnia w browarze jest zamknięta, a piwo sprzedawane jest wyłącznie na wynos. W takiej sytuacji firma nie potrzebuje food trucka. Inspektor przyznała się, że zaszło „nieporozumienie”. Jej szef dzwonił następnego dnia z przeprosinami.

W kolejnych dniach okazało się na dodatek, że właściciel browaru Bart Avery dostrzegł na nagraniach z kamer bezpieczeństwa z tego dnia wspomnianą urzędnik, która zaraz po zamknięciu firmy zaczęła… tańczyć. Nic dziwnego, że nagranie oburzyło wielu Amerykanów. Sam właściciel firmy dodał, że nie wie dlaczego kobieta tańczyła, jednak ma wrażenie że z radości z powodu zamknięcia jego biznesu.

dam/stefczyk.info,Fronda.pl