Od 1 kwietnia jedynym obowiązującym systemem głosowania w Unii Europejskiej jest tak zwany system podwójnej większości, zapisany w traktacie lizbońskim, wynegocjowanym w 2007 roku.

Faworyzuje on największe kraje i jest niekorzystny dla Polski. Wcześniej była możliwość wnioskowania o głosowanie według reguł traktatu z Nicei.

Nicejski system głosowania dawał Polsce dużą siłę głosu, porównywalną z Niemcami. W unijnej Radzie nasz kraj miał 27 głosów, a nasz zachodni sąsiad - 29. Ten system pozwalał łatwiej budować koalicje i blokować niekorzystne decyzje.

W systemie podwójnej większości Polska traci dotychczasową siłę głosu. Jest on z kolei korzystny dla największych krajów, ponieważ do przyjęcia decyzji potrzeba 55 procent państw reprezentujących co najmniej 65 procent obywateli.

Przykładowo, gdyby zmiany w delegowaniu pracowników, zaproponowane przez Komisję Europejską i oprotestowane przez Polskę, zostały poddane pod głosowanie w starym systemie, decyzja byłaby zablokowana, bo udałoby się utworzyć koalicję niezadowolonych krajów, tak zwaną mniejszość blokującą. Prace nad tymi propozycjami wciąż trwają i w nowym systemie już nie uda się ich zablokować.

To samo dotyczy zmian w wydawaniu pozwoleń na emisję dwutlenku węgla, wymuszającym większą redukcję CO2, którym sprzeciwia się Polska. W nowym systemie głosowania już nie zdoła ona stworzyć mniejszości blokującej. W systemie nicejskim ją miała, bo zastrzeżenia zgłosiło w sumie dziewięć krajów. W traktacie lizbońskim jest wprawdzie tzw. mechanizm z Joaniny, ale umożliwia on jedynie odwlekanie decyzji i nie pozwala na ich zablokowanie.

JJ/IAR