Czy Donald Tusk może stracić stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej? Takiej ewentualności nie można wykluczyć, a wiąże się ona bezpośrednio z końcem kadencji... przewodniczącego europarlamentu.

Dziennikarze RMF.FM podjęli się próby odpowiedzi na pytanie, czy dalsza przyszłość Tuska w Brukseli jest zagrożona. Polski polityk po roku sprawowania funkcji wywołuje chłodne uczucia u socjalistów, a to właśnie oni mogą mieć decydujący głos w ewentualnej kwestii jego odwołania.

Członkowie frakcji socjalistycznej w parlamencie europejskim uważają Tuska za polityka biernego, nie wykazującego się inicjatywą i nie dbającego o interesy Europy. Irytuje ich też fakt, że były polski premier zdaniem socjalistów nie traktuje europarlamentu poważnie. 

Wg umowy między frakcją socjalistów, a chadekami w strukturach europejskich ma panować równowaga sił. Oznacza to, że najważniejsze stanowiska mają być podzielone równo między oba obozy. W tej chwili szefem Komisji Europejskiej jest chadek Jean Claude Juncker, a przewodniczącym europarlamentu socjalista Martin Schultz. Kadencja tego ostatniego niedlugo jednak się kończy, a jego miejsce zajmie... chadek, bowiem dalsza część umowy między frakcjami stanowi, że w pięcioletniej kadencji PE przedstawiciele socjalistow i chadecji pełnią tę funkcję po dwa i pół roku.

To sprawia, że niedługo trzy najważniejsze stanowiska w Unii będą obsadzone przez chadeków, co nie podoba się socjalistom, którzy uważają, że to zbyt duża nierównowaga. Dlatego niewykluczone, że podejmą starania, aby nie dopuścić do przedłużenia kadencji Tuska o kolejne dwa i pół roku (Polak został wybrany na dwa i pół roku z opcją przedłużenia o kolejne).

Czy tak się stanie? Negatywne nastroje socjalistów wobec Tuska powinny być dla niego jeśli nie powodem do niepokoju, to na pewno sygnałem, że musi zwiększyć swoją aktywność.

emde/RMF.FM