Przez 40 minut czekał w szpitalu na pomoc. Nie doczekał się - umarł na podłodze. Jego rodzinie lekarze powiedzieli, że... miał pecha.

Historię zmarłego mężczyzny opisuje "Fakt.pl". Według relacji dziennika 41-letni Paweł Zagarów bez wątpienia miał pecha. Tym pechem było trafienie do szpitala, w którym nie otrzymał koniecznej pomocy. Zaledwie rok temu w tej samej placówce po kilku godzinach czekania na pomoc zmarła Ewa Osmólska. Ale lekarze najwyraźniej nie wyciągnęli z tego odpowiednich wniosków.

8. kwietnia Paweł Zagarów poczuł się popołudniu źle. Z podejrzeniem zawału serca trafił do szpitala Wincentego a Polo w Gdyni. Przewieziono go karetką - i kazano mu czekać. Jak podaje "Fakt.pl", na tym się na dłuższy czas skończyło. Lekarze mieli podbiec do niego dopiero wówczas, gdy mężczyzna osunął się z ławki na podłogę. Było za późno. 41-latek zmarł, osierocając dwoje dzieci, zostawiając żonę i rodziców.

Póki co nikomu nie przedstawiono w tej sprawie zarzutów, choć śmierć 41-latka bada prokuratura. Wiceprezes szpitala przekonuje, że zmarły wcale nie czekał tak długo, ale otrzymał pomoc już po kilkunastu minutach.

mod/fakt.pl