Lewicowo-liberalne społeczeństwa Zachodu zaskoczone są skalą buntu wyborców w Europie i USA. Rządy PiS, kolejne wygrane Victora Orbána, zwycięstwo Donalda Trumpa, zmiany we Włoszech i te szykujące się w Hiszpanii, zwrot na prawo, przynajmniej części wyborców, w Niemczech i Francji – to już nie są drobiazgi. Z rozmaitych powodów i na różne sposoby dochodzi do buntu rozwiniętych społeczeństw przeciwko dominującym elitom. Ten bunt, choć powoli, będzie trwał i zamieniał się w konkretne projekty polityczne.

Skąd nagle wziął się ten ruch polityczny i co go napędza? Tak jak większość rewolucji, jest sprowokowany ograniczeniami wolności. Od lat 60. zachodnia lewica umacniała się tak bardzo, że przejęła nie tylko rządy, lecz także narzuciła ton debaty na uczelniach, w świecie kultury i konkretne decyzje w wymiarze sprawiedliwości. Efektem tego było marginalizowanie, a nawet prześladowanie ludzi o odmiennych poglądach. Co szczególnie charakterystyczne – robiono to w imię wolności. Tę jednak coraz bardziej zabierano. Znaczna część społeczeństwa próbowała dostosować się do nowej sytuacji i uznać poprawność polityczną za obowiązującą. Jednak ingerencja nowej lewicy postępowała coraz dalej. Cenzurowano nie tylko poglądy, lecz także badania naukowe czy całe kierunki w sztuce. Wreszcie – również internet. Dotyczy to nie tylko Europy, ale też USA. Konserwatywne poglądy traktowano jako ekstremalne. Co ciekawe, dzisiejsi konserwatyści mało przypominają tych sprzed kilkudziesięciu lat, są dużo bardziej liberalni. Zmieniły się poglądy dotyczące rozwodów czy życia seksualnego. Wyraźnie rozdzielono kwestię regulacji prawnych i spraw osobistych. Jednak lewicy to nie wystarczało. Swoje modele życia chciała narzucać niemal państwową przemocą. Skrajnym przykładem było odbieranie dzieci pod byle pretekstem parom heteroseksualnym i oddawanie ich związkom homoseksualnym.

Ogromny bunt wzbudziła walka z tradycjami narodowymi. Radykalny nacjonalizm jest dzisiaj marginesem i mieszanie go ze zwykłym patriotyzmem musiało wzbudzić protesty. Oburzał fakt, że silniejsze narody wykorzystywały walkę z rzekomym nacjonalizmem do załatwiania swoich interesów kosztem słabszych. Do perfekcji pod tym względem doszli Niemcy.

Poziom hipokryzji Berlina przy budowie Nord Stream 2 odebrał Niemcom jakąkolwiek wiarygodność przy powoływaniu się na europejską solidarność. Gwoździem do trumny była sprawa imigrantów. Nie jest prawdą, że Polska nie była gotowa przyjąć jakichkolwiek imigrantów. Nad Wisłą mieszka ich w tej chwili około 2 milionów, głównie z Ukrainy. Ale w ostatnich latach przyjęliśmy też pewną ich liczbę z krajów Bliskiego Wschodu. Nie działo się to jednak pod przymusem Brukseli i każdy przypadek był osobno rozpatrywany. Większość odbywała się w ramach łączenia rodzin. Sprawa nielegalnych imigrantów wywołuje bunt nie tylko w Europie, jest też główną osią sporu politycznego w USA. Teza lewicy, że należy wpuścić każdego bez względu na to, jakie przynosi problemy, wywołała sprzeciw większości społeczeństw. Lewica z pewnych rzeczy zaczęła się wycofywać. Jednak większości kontrowersyjnych pomysłów nie zmieni, bo upodobni się do europejskiej chadecji, która już dawno utraciła ideowość.

Tomasz Sakiewicz

" Gazeta Polska" nr. 14; data: 03.04.2019.