Dla większości sojuszników narzucony termin okazał się nie tylko zaskakujący, ale wręcz nierealny. Według źródeł agencji, przedstawiciele Departamentu Obrony wyrazili „głębokie niezadowolenie” z tempa, w jakim Europa wzmacnia swoje siły zbrojne po rosyjskiej inwazji na Ukrainę w 2022 roku. Podkreślono, że jeśli do 2027 r. nie nastąpi przełom, USA mogą ograniczyć udział w kluczowych strukturach planowania i koordynacji NATO — co byłoby jednym z największych zwrotów w historii Sojuszu.

W tle ultimatum pojawia się również kwestia przywództwa. Amerykański ambasador przy NATO Matthew Whitaker stwierdził niedawno, że długoterminowym celem USA jest przekazanie stanowiska Naczelnego Dowódcy Sił Sojuszniczych w Europie… Niemcom. Po raz pierwszy od 1951 roku funkcję tę miałby pełnić nie generał amerykański, lecz europejski dowódca. Zdaniem Whitakera Europa może być gotowa „za 15 lat, a może wcześniej” przejąć rolę, którą przez ponad siedem dekad pełniły Stany Zjednoczone.

Ultimatum Waszyngtonu to sygnał nie tylko polityczny, ale przede wszystkim strategiczny: USA oczekują szybkiego odciążenia ich w globalnych zobowiązaniach na rzecz Indo-Pacyfiku, a europejskie armie – mimo rosnących budżetów – wciąż pozostają daleko w tyle za ambicjami deklarowanymi od 2022 roku.