Każda epoka ma swoje szaleństwa. Niektóre bywają przerażająco krwawe, inne śmieszne, budzące co najwyżej politowanie. Nie wiem, jak zostanie zakwalifikowane to, co obecnie wyrabia Unia Europejska. Myślę, że są tu historyczne analogie. Kiedy słyszę, jak chcą nas uczyć tolerancji i praworządności, przypominają mi się sceny z „Krzyżaków”, kiedy to jeden z europejskich gości zakonu chciał szukać w Polsce Saracenów. Ogłupienie pomieszane z ideologiczną zaciekłością i chęcią złupienia słabszego daje takie efekty.

Epoka Internetu wiele tu nie zmieniła. Wprawdzie łatwiej jest zdobyć informacje, lecz łatwiej też zgłupieć, a kłamstwo czasem przybiera instytucjonalne formy.

W Polsce sądy były i są fatalne. Oczywiście nie wszystkie, ale liczba ludzkich tragedii wynikających z zależności sędziów od towarzysko-biznesowo-politycznych układów powinna wystarczyć, by chcieć coś w tej sprawie zmienić. Przemiany zaczęły się niedawno, ale napotkały ogromny opór. Dla opozycji to ostatnia linia obrony przed likwidacją systemu postkomunistycznego. Dla UE stawka jest jeszcze większa. Przy pomocy sądów i Trybunału Konstytucyjnego można było blokować zmiany, które sprawiłyby, że Polska stanie się suwerennym, silnym krajem. Przecież w Niemczech lata temu sąd konstytucyjny orzekł prymat prawa krajowego nad unijnym. Co by się stało, gdyby polskim sądom takie rzeczy przyszły do głowy? Sejm mógłby robić, co chce, a już na pewno to, czego nie zechce Unia. Na to Niemcy i europejscy biurokraci nie mogą sobie pozwolić. Tylko jak powiedzieć Europie, że w Polsce ma być gorzej niż w Niemczech? Lepiej powiedzieć, że zalali nas współcześni Saraceni (tym razem mają to być zwolennicy PiS) i zrobić przeciwko nim krucjatę. Poszukiwanie w Polsce Saracenów zawsze było niezbędne dla polityki podboju tego regionu. Hiszpanie czy Włosi mają w nosie polskie sądy, jednak przy odpowiednim ideologicznym zacietrzewieniu znajdzie się trochę polityków, którzy przyjdą wyzwalać Polskę.

O co grają Niemcy? O kontrolę nad Europą, którą Polska w porozumieniu z USA może im osłabić. O zyski ekonomiczne, które spadają, gdy zaczynamy pilnować swoich interesów. O nowy układ geopolityczny, w którym wejdą do ekstraklasy. Bez Europy Środkowej są ciągle tylko mocarstwem regionalnym. Polska może dogadać się z Niemcami wtedy, gdy będą nas traktować jak partnera. Na razie próbują czegoś odwrotnego. Musimy udowadniać światu, że nie ma tu Saracenów. Co ciekawe, potomkowie Saracenów właśnie zalewają Europę Zachodnią, grabiąc, gwałcąc i mordując, ale o tym mówić nie wolno. Bo przyślą nam z UE kolejną krucjatę.

Tomasz Sakiewicz

Gazeta Polska 36/2017, 6 IX