W poniedziałek 23 stycznia Instytut Pamięci Narodowej odtajni tzw. zbiór zastrzeżony. Wśród dokumentów znajdują się m.in. sprawy operacyjne prowadzone przez kontrwywiad, wywiad oraz inne wydziały SB, są w nim także akta osobowe tajnych współpracowników. Odtajnienie zbioru oznacza, że Polskę czeka kolejna lustracyjna histeria i wstrząs, bo tajemnicą poliszynela jest, że w niedostępnych dziś materiałach przewija się sporo nazwisk osób, które pełnią lub pełniły ważne funkcje polityczne. Trzęsienie ziemi dotknie zapewne także polski Kościół, który niby sprawę lustracji załatwił, ale nie do końca.

Lustracja duchowieństwa budziła spore emocje dekadę temu. Zaczęło się od sprawy o. Konrada Hejmy, który – jak w 2005 r. wykazali historycy – donosił SB na Jana Pawła II. Potem (2006 r.) na jaw wyszła sprawa m.in. ks. Michała Czajkowskiego, a ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski ujawnił, że podczas prac nad książką poświęconą kontaktom duchowieństwa z bezpieką ustalił, że jej współpracownikami było czterech biskupów (nie podał ich nazwisk).

W kolejnych miesiącach prasa podawała personalia tajnych współpracowników w sutannach. W niektórych diecezjach powołano komisje historyczne, a ówczesny biskup tarnowski Wiktor Skworc dokonał autolustracji, której wynik (jako kurialista miał współpracować z SB) z wyjaśnieniem hierarchy opublikowano na łamach „Gościa Niedzielnego".

Potem Polską wstrząsnęła historia abp. Stanisława Wielgusa, który najpierw zaprzeczał współpracy, by w końcu się do niej przyznać, i zrezygnował z funkcji metropolity warszawskiego. Później były jeszcze sprawy abp. Józefa Michalika (podobnie jak Skworc poprosił historyków o zbadanie sprawy, a potem ujawnił, że SB zarejestrowała go jako TW), bp. Wiesława Meringa, abp. Józefa Kowalczyka i innych.

W międzyczasie episkopat powołał komisję historyczną, która miała zbadać dokumenty w IPN dotyczące wszystkich biskupów. Zakończyła prace w czerwcu 2007 r. Stwierdziła, że spośród 102 biskupów (tylu liczył wtedy episkopat) kilkunastu zostało zarejestrowanych jako TW, kontakty operacyjne lub informacyjne. Wyniki przesłano do Watykanu, który w 2009 r. stwierdził, że nie znalazł żadnych podstaw do twierdzeń, iż któryś z hierarchów dobrowolnie współpracował z SB.

Raport pozostał tajny, bo jak tłumaczyli biskupi, jego ujawnienia nie chcieli sami zainteresowani. Jednak dotąd żaden z nich nie zdecydował się na to, by pójść drogą wyznaczoną przez Michalika i Skworca i nie udostępnił żadnych dokumentów SB na swój temat. Wiele osób wyraża przekonanie, że sprawa lustracji w Kościele nie została załatwiona do końca i właściwe. Po ujawnieniu zbioru zastrzeżonego może się okazać, że niestety, mają rację. Zwłaszcza, że już od kilku tygodni pojawiają się plotki, że w zbiorze są dokumenty, które wskazują, że na współpracę z SB swego czasu poszli m.in. nieżyjący już dziś kard. Józef Glemp czy obecny metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź.

Opublikowanie teraz raportu komisji historycznej episkopatu mogłoby zatrzymać nadchodzącą burzę.

Tomasz Krzyżak

Autor jest dziennikarzem i publicystą "Rzeczpospolitej"