Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Jak Pan uważa, dlaczego wybory prezydenckie we Francji wygrał Emmanuel Macron a nie pani Marine Le Pen?

Thierry Collin: W drugiej turze wyborów E. Macron miał 66 procent, Marine Le Pen 33 procent. Natomiast w pierwszej turze wyborów miał 24 proc. głosów - i to jest własnie prawdziwa proporcja osób, które chciały aby Macron został prezydentem Francji. Marine Le Pen w pierwszej turze miała 21 proc., czyli drugie miejsce. Kilkakrotnie już Le Pen zajmowała w wyborach drugą albo trzecią pozycję, a jej kampania wyborcza polegała głównie na kontestacji obecnego systemu i jak widać, ta kontestacja jest coraz większa.

Dlaczego wygrał akurat Macron? Był Fillon, miał trzecie miejsce i 20 proc. głosów w pierwszej turze, Mélenchon miał około 19,5 proc. Fillon jest prawicowy, Mélenchon jest dosyć ekstremalnie po lewej stronie. Macron jest młody i wnosi nadzieję odnowy - i taka była sytuacja.

Wyniki pierwszej tury pokazały bardzo równomierne poparcie dla wszystkich kandydatów, ale czy to dobrze, że ostatecznie wygrał Emmanuel Macron? Oczywiście, bo nie można nawet porównać Macrona i Le Pen. Oglądałem debatę między nimi, trwała 2,5 godziny i tego nie dało się oglądać, wytrzymałem tylko 1,5 godziny. Kandydatka narzuciła debacie bardzo agresywny ton.

Rozmowa była dosyć żenująca, na bardzo niskim poziomie argumentów, jak dzieci, które się kłócą. W drugiej turze, swój głos oddałem na Macrona oczywiście, choć nie czułem, że to mój kandydat, ale jeszcze bardziej nie czułem, żeby Marine Le Pen była moja kandydatką. Ona jest FN, czyli Front National, Front Narodowy, popierają ją ludzie o najbardziej ekstremalnych poglądach i ona to akceptuje, nie ma z tym problemu. Teraz zmieniła marketing, nie widać już wcale taty Le Pen. Kiedy robi meeting wyborczy, jest już tylko słowo Marine - samo imię, nie pokazuje już FN, tego już nie widać, ale populizm został. Robi wszystko, żeby wydawać się już taką zwykłą, stonowaną kandydatką, żeby ludzie na nią głosowali.

Czy myśli Pan, że Marine Le Pen będzie stanowić wyraźną, rozliczającą Macrona opozycję? Czy będzie utrudniać mu życie?

Za miesiąc będą kolejne wybory, parlamentarne, i wtedy na pewno ci ludzie, którzy nie sa zadowoleni z wyboru Macrona, czyli te 75 proc. którzy w pierwszej turze nie głosowali na niego, oddzadzą swój głos na kogoś innego i nie będzie miał większości.

Czyli Marine Le Pen ma teraz znaczne większe szanse w wyborach parlamentarnych?

Ci ludzie - Le Pen, Fillon i Mélenchon mieli prawie tyle samo głosów i myślę że podobnie rozłożą się głosy wyborców.

A co może Pan powiedzieć o wzajemnych relacjach Marine Le Pen i Władimira Putina, bo szefowa Frontu Narodowego nigdy kontaktów z Rosją nie się nie wypierała? Czy Władimir Putin będzie próbował wpłynąć na wynik wyborów parlamentarnych we Francji w jakiś sposób?

Taka możliwość zawsze istnieje. 

Macron mówił, że chce być politycznie i gospodarczo blisko Berlina, blisko Niemiec, czy to dobrze dla Francji i dla Europy, gdy te dwa kraje jeszcze zacieśnią współpracę?

Ale tak było już wcześniej. Hollande był też blisko Merkel.

Czy taka sytuacja polityczna i gospodarcza, kiedy nowy prezydent Francji chce współpracować głównie z Niemcami, może pogorszyć polskie relacje Francją?

Czuję, że nie będzie różnicy, bo Macron jest człowiekiem, który będzie postępował tak samo jak Hollande, tu nic się nie zmieni. Może jest młodszy, ale będzie działał w tym samym systemie i z tymi samymi pomysłami. Nic nie będzie się zmieniać. Ale gdyby była Le Pen, ona ma plany jak wyjść z Europy, z euro i przywrócić kontrolowanie granic, i to trochę mnie niepokoi.

Prezydent-elekt Macron, jeszcze jako kandydat wypowiadał się dość obraźliwie o Polsce, porównywał nas do systemów reżimowych, czy czuje się Pan w Polsce niebezpiecznie, jak np. w Rosji Putina?

Oczywiście, że nie. W Polsce jesteśmy w Europie i czuję, że jest tu taka atmosfera i europejska mentalność, a Putin to jest całkiem inna historia. Kilka razy byłem w Rosji i widać, że to jest inny świat.

Dziękuję za rozmowę