Jeszcze do końca nie ucichły echa 60-letniej matki, która dzięki in vitro urodziła bliźnięta i dyskusji na temat maksymalnego wieku kobiet poddających się procedurze sztucznego zapłodnienia, a już pojawia się kolejny problem. Oto bowiem w myśl nowej ustawy dziecko poczęte z in vitro powinno mieć mamę i tatę. Samotne kobiety – zgodnie z ustawą - z zapłodnienia pozaustrojowego nie będą mogły skorzystać. Wszystko po to, by zagwarantować dziecku prawo do posiadania pełnej rodziny, a także by wyeliminować zjawisko surogacji.

Tymczasem okazuje się, że niemałą grupą klientek klinik leczenia niepłodności były samotne kobiety. Z powodu kariery, albo braku odpowiedniego mężczyzny zamrażały zarodki lub komórki jajowe na później. Teraz mają więc problem, bo singielki bez wskazania ojca dziecka, nie będą mogły skorzystać już z tych zarodków:  „Odebrałam telefon z kliniki. » Chcieliśmy poinformować, że w związku z ustawą regulującą in vitro od 2 listopada osoby nieposiadające partnera nie będą mogły wykorzystać zamrożonych zarodków «- napisała do stowarzyszenia Nasz Bocian pacjentka jednej z klinik. Ma teraz nie lada problem, bo w ma tam zamrożonych pięć zarodków.

Teoretycznie samotne kobiety, które już mają zamrożone zarodki, powinny mieć możliwość skorzystania z in vitro. Po cichu liczyły na to, że zmiany je nie będą dotyczyły. Okazuje się, że dla ustawodawcy nie ma znaczenia, czy samotna kobieta ma już gotowy zamrożony zarodek, czy dopiero zaczyna swoją przygodę ze sztucznym zapłodnieniem. „Po wejściu w życie ustawy kobiety samotne nie będą mogły wykorzystać zamrożonych komórek jajowych i zarodków, o ile nie będą mieć partnerów gotowych wziąć na siebie obowiązków wynikających z ojcostwa. Intencją ustawy, którą przyjęliśmy, jest to, by każde dziecko z in vitro miało mamę i tatę” – nie pozostawia wątpliwości szef sejmowej podkomisji ds. ustawy o in vitro poseł PO Grzegorz Sztolcman

Co więc stanie się z zamrożonymi zarodkami, jeśli kobiety nie znajdą ojców dla swoich dzieci? Albo szybko mogą zajść w ciążę, albo dalej opłacać mrożenie zarodków czy komórek jajowych. Mogą też same przekazać je do anonimowej adopcji. Jeśli tego nie zrobią, a nie zdecydują się na kolejną ciążę, to dopiero po 20 latach przechowywania klinika będzie mogła oddać je do adopcji.

I oto okazuje się, że to świetne prawo, które miało uporządkować rynek pozaustrojowego zapłodnienia, wcale takie świetne nie jest. Rodzi nowe problemy, z którymi do tej pory nie mieliśmy do czynienia. Nagle bowiem mamy sytuację, w której dziesiątki dzieci na najwcześniejszym etapie rozwoju mogą zostać skazane na 20-letnie leżakowanie w ciekłym azocie, zakończone zniszczeniem przy okazji procedury rozmnażania. Teraz dopiero widać, jak ustawa szanuje poczęte życie i ile warte było gadanie na temat gwarancji ochrony godności zarodków. Puszka Pandory już została otwarta. Jakie jeszcze nieszczęścia z niej wypłyną?

Małgorzata Terlikowska