Jeszcze 500 złotych dla rodziny hejterzy jakoś przeżyją, ale kiedy to 500 pomnożone jest razy kilka, wtedy zaczyna się prawdziwa jazda. Patologia, dziecioroby, którym się nie chce pracować – to w zasadzie najdelikatniejsze komentarze, jakie padają pod adresem dużych rodzin. Rodziny z trojgiem i większą liczbą dzieci to 17 procent wszystkich rodzin w kraju. Szału więc nie ma.

Jest za to niezdrowa ekscytacja, zaglądanie rodzinom do portfela i liczenie, ile pieniędzy dostaną na posiadane dzieci, czyli mówiąc kolokwialnie, jak rodziny teraz się obłowią. Bo że się obłowią, to pewniak. Zaczęło się więc od przekonywania, że rodziny korzystające z programu 500 plus za chwilę masowo ruszą do monopolu i pieniądze na dzieci przeznaczą na flaszki. Bo przecież z góry wiadomo, że rodzina wielodzietna innych potrzeb nie ma. Autorytety wiedziały swoje. Chyba jednak kolejek w monopolu nie ma (albo jeszcze na dobre wypłaty nie ruszyły), bo temat flaszek jakoś ucichł. Zaczął się więc nowy temat – kto dostanie więcej. I ekscytowały się media, że w jakimś mieście w Polsce padł rekord wypłat, po to by za dwa dni obwieścić, że jest kolejny. I jeszcze jeden. Tu rodzina z dwanaściorgiem dzieci, tam z ośmiorgiem, a gdzie indziej z piętnaściorgiem. Zaczęła się więc licytacja, kto weźmie więcej. 5,5 tys. zł – donosiły media – wypłaty z programu „Rodzina 500+” odebrała wielodzietna rodzina z Jawora na Dolnym Śląsku. „Rodzinę z Jawora pobili rodzice 12 nieletnich dzieci z Przeciszewa koło Oświęcimia. Jak nietrudno policzyć, odebrali aż 6 tysięcy zł. Łącznie rodzina ma 15 dzieci, ale trójka jest już pełnoletnia”. Bywa że oliwy do ognia dolewają urzędnicy, tłumacząc, że to przecież fajne rodziny i pieniędzy nie zmarnują.

Mam dość przykładania jednej miary to wszystkich rodzin wielodzietnych i wrzucania ich do jednego worka z napisem „PATOLOGIA”, tylko dlatego, że mają więcej niż przepisowe jedno czy dwoje dzieci. Polska jeszcze na szczęście nie prowadzi odgórnej polityki jednego dziecka i nic nikomu do wyborów konkretnych rodzin. I choć prawdą jest, że wśród dużych rodzin są rodziny dysfunkcyjne, nieradzące sobie z wychowaniem dzieci, nieumiejące gospodarować pieniędzmi, niedbające o dzieci, to jednak nie jest to norma. Znacząca część dużych rodzin to rodziny zaradne, choć żyjące skromnie, to dbające o dzieci, inwestujące w ich wychowanie i wykształcenie. Wystarczy w koło się rozejrzeć, a nie karmić się tylko medialną papką.

Kilka rodzin udało się namówić dziennikarzom na rozmowy, tak jak tę z Trójmiasta, która wychowuje ośmioro dzieci.  W dobrej wierze opowiedzieli, na co chcieliby przeznaczyć pieniądze. Mówili o zabawkach, o których marzą dzieci, o wakacjach, bo niektóre gór nie widziały. I zaczęła się jazda. Odezwały się mądrale i ciotki dobra rada (pisownia komentarzy oryginalna): „to jest wlasnie patologia: Bo kiedy mieli malo -musieli sie starac aby wiazac koniec z koncem. Teraz beda mieli sporo wiecej i spojrzcie na co ida pieniadze -na zabawki (lalki, rower,samochody wyscigowe) etc etc. a gdzie inwestycja w przyszlosci wlasnych dzieci -dlaczego nie napisali ze np wydadza pieniadze na basen, nauke jezyka czy cos co zapewni im lepszy start w zyciu…”; „Przepraszam, ale dlaczego Ci ludzie nie otrzymali nowoczesnej antykoncepcji? Pani powinna być po 3-4 ciąży przymusowo założona spirala, przecież ona jest nieodpowiedzialna! Kilkoro dzieci to mogą mieć rodziny, które na to STAĆ!”. To przykładowe komentarze. Analogiczne znaleźć można pod każdym tego typu tekstem.

Ludzie, opamiętajcie się. Co w tym złego, że po latach zaciskania pasa, oszczędności, rodzice chcą sprawić dzieciom wymarzoną zabawkę, albo pokazać dziecku kawałek Polski. Nie dyktujcie innym, na co mają przeznaczyć pieniądze. Zabawki, gry edukacyjne, podróże to także inwestycja w dzieci i w ich rozwój. Tak to trudno zrozumieć? Zostawcie więc portfele rodziców z dużych rodzin w spokoju. Zapewniam, że w wielu wypadkach codzienne podstawowe zakupy pochłaniają miesięcznie więcej niż kwota, którą niejedna rodzina otrzyma z programu 500 plus. Z tego, w rozmaitych podatkach, spora część pieniędzy do państwa wróci. Nie martwcie się, nie zakopiemy tych pieniędzy w ogródku, tylko będziemy nimi obracać. A zdecydowana większość z nas przecież i tak płaci podatki. O co więc ten lament? Bo ktoś coś dostanie, a inny nie? Zamiast więc zwijać się z zawiści, mam dla was inne rozwiązanie – decydujcie się na dzieci, to i wy się „obłowicie”. A przy okazji drgną beznadziejnie niskie wskaźniki demograficzne.

Małgorzata Terlikowska