Środowiska lewicowe i neoliberalne chwytają się wszelkich możliwych pretekstów i pseudoargumentów byle tylko przeforsować masową indoktrynację seksualną dzieci i młodzieży na skalę dotąd niewyobrażalną. Swój cel próbują realizować ex cathedra, w majestacie instytucji szkoły, powołując się na nieistniejące lub marginalne zjawiska społeczne, szantażując przy tym moralnie większość społeczeństwa, niezgadzającego się na upowszechnianie praktyk homoseksualnych wśród dzieci i młodzieży.
 
Jednym z kluczowych „argumentów”, do którego odwołują się progresywni aktywiści i popierający ich lewicowo-liberalni politycy jest rzekome nękanie nastoletnich przedstawicieli mniejszości seksualnych spod znaku LGBTiQ w środowiskach rówieśniczych, co podobno jest powodem nie tylko ich „myśli samobójczych” ale samobójstw par excellence młodych gejów i lesbijek. Dostępne statystyki mówią jednak zupełnie coś innego- stoją w skrajnej sprzeczności z prezentowanymi przez tęczowe ruchy „danymi” na temat skutków rzekomej dyskryminacji ich młodocianych przedstawicieli.
 
Zweryfikujmy dane. Zgodnie ze statystykami Polskiej Policji, biorąc pod uwagę wszystkich nastolatków w kraju, w 2018 roku samobójstwo próbowało popełnić 746 osób w wieku 13-18 lat, z w wyniku czego zmarło 92 młodych ludzi. W 2017 roku prób samobójczych w tej samej grupie wiekowej było 702 w tym 115 przypadków śmiertelnych. Z zestawienia przygotowanego na podstawie statystyk policyjnych przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę wynika, że w latach 2002-2012 liczba prób samobójczych wśród dzieci i młodzieży (w wieku 0-18 lat) utrzymywała się na znacznie niższym poziomie i wynosiła około 300 rocznie. Mowa tu o całym przekroju społecznym i próbach samobójczych w Polsce ogółem.
 
Jako główne przyczyny podejmowania przez młodych ludzi prób samobójczych wymieniane są zaburzenia lub choroby psychiczne (363), zawód miłosny (388) czy konflikty i przemoc w rodzinie (198). W swoich badaniach nad przyczynami prób samobójczych u młodzieży w wieku 14-18 lat Zakład Psychologii Stosowanej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie jako ich główne przyczyny wymienia „uczucie emocjonalnego odtrącenia przez rodziców”, „konflikty z rodzicami”, „śmierć jednego lub obojga rodziców”, „alkoholizm ojca lub matki”, czy „konflikty z rodzeństwem”.
 
Z drugiej jednak strony słyszymy o „zatrważających danych i statystykach” dotyczących prześladowania „nieheteronormatywnej” młodzieży w polskich szkołach i na ulicach. Promotorzy tęczowych piątków powołują się najczęściej na badania przeprowadzone w 2012 r. przez kilka progresywnych stowarzyszeń na grupie gejów, lesbijek, osób biseksualnych i transpłciowych (LGBT). Z badań tych wynika z nich, że około 63% osób z tej grupy „ma myśli samobójcze”. Inny raport z lat 2015-2016 mówi już o 69,4% młodzieży z myślami samobójczymi oraz 49,6% osób z objawami depresji w młodym wieku. Te liczby muszą robić wrażenie- ponad 49% młodych gejów, lesbijek, biseksualistów i transseksualistów z depresją, i ponad 69% z myślami samobójczymi.
Lekarstwem na depresję i myśli samobójcze osób LGBTiQ ma być masowa indoktrynacja seksualna dzieci i młodzieży w szkołach pod przykrywką „tęczowych piątków”.
 
Weźmy jednak pod uwagę inne statystyki. Do polskich szkół uczęszcza niemal 5 milionów młodych ludzi. Zgodnie z badaniami Głównego Urzędu Statystycznego z 2018 roku, do Kościoła rzymskokatolickiego należy w Polsce niemal 33 miliony wiernych. Przyjmując, że na dziś nasz kraj liczy 38 milionów obywateli, udział katolików w społeczeństwie to nadal niemal 87% społeczeństwa.
 
W związku z tym warto zadać kilka podstawowych pytań, m.in. takich: dlaczego katolicka większość w Polsce ma być terroryzowana moralnie, obwiniana za nienajlepsze samopoczucie młodych gejów, lesbijek, biseksualistów i transseksualistów? Dlaczego prawie 4,5 miliona dzieci i młodzieży z rodzin katolickich ma być indoktrynowana seksualnie od najmłodszych pokoleń? Czy stany depresyjne i myśli samobójcze tęczowej młodzieży mogą wynikać właśnie z tejże indoktrynacji seksualnej oraz indywidualnych problemów rodzinnych czy psychicznych?
 
Ważnym aspektem wydaje się być brak zainteresowania ze strony „wrażliwych” działaczy i polityków lewicowo-liberalnych losem młodych ludzi, którzy doprowadzeni do skrajności podejmują liczne próby samobójcze, głównie z powodów rodzinnych. Czy zatem nie powinniśmy raczej, zamiast tęczowych piątków, organizować „emocjonalnych poniedziałków”, „relacyjnych wtorków”, „śród z rodzeństwem”,  „antyalkoholowych czwartków” czy „żałobnych piątków”? Przecież to właśnie głównie z tych powodów młodzi ludzie podejmują próby samobójcze, a nie z powodów prześladowań z uwagi na orientację LGBTiQ.
 
W marcu 2019 r. wiceprezydent Warszawy, znany homoseksualista, Paweł Rabiej, przekonywał na antenie Polskiego Radia 24, że osoby o orientacji LGBT „są atakowane fizycznie i werbalnie”, oraz że „mamy sytuacje, które kończą się przez to samobójstwem dzieci w szkołach.” Poproszony na Twitterze przez redaktora Rafała Ziemkiewicza o podanie chociaż jednego konkretnego przypadku takiego samobójstwa, wiceprezydent Rabiej powołał się na historię samobójstwa 14-latka z Gorczyna. Jednak zarówno Polska Policja jak i redaktorzy Gazety Wyborczej zaprzeczają, jakoby tragiczna śmierć Kacpra miała jakikolwiek związek z jego orientacją seksualną.
 
Oczywistym jest, że ludzie normalnie myślący nie życzą innym śmieci. Nie można też twierdzić, że młodzi ludzie identyfikujący się z tęczowymi środowiskami nie mają żadnych problemów- presja wywierana na nich obecnie przez progresywnych aktywistów i polityków może być trudna do zniesienia. Dostępne badania nie uwzględniają jednak samobójstw wśród dzieci i młodzieży z powodu „prześladowania na tle przekonań czy też praktyk homoseksualnych lub odmienności z kategorii LGBTiQ”. Gdyby takowe przypadki były, prawdopodobnie zarówno Gazeta Wyborcza jak i TVN dzień i noc trąbiłyby o nich, piętnując nietolerancyjne, zaściankowe i średniowieczne społeczeństwo katolickie w „ten kraju”.
 
Statystyki policyjne i badania naukowe są dla aktywistów LGBTiQ bezwzględne. Dlatego tak często muszą się oni uciekać do manipulacji danymi i naginania faktów. Nie dostrzegają przy tym prawdziwych problemów dzieci i młodzieży wyrażających się w setkach przykładów ostatecznego wołania o pomoc: w podejmowanych przez nich próbach samobójczych. Na te fakty społeczne oczy lewicowych latarników i polityków nadal są „szeroko zamknięte”.
 
SAD