Fronda: Jak ocenia pan pierwszy rok rządów PiS pod kątem polityki historycznej. Czy zauważa tu Pan jakieś zmiany w stosunku do rządów PO-PSL?


Tadeusz Płużański: Generalnie oceniam tak, że w kwestii polityki historycznej wreszcie coś drgnęło. Państwo polskie przede wszystkim zaczęło realizować suwerenną, własną politykę historyczną, opartą o nasze tradycje i przeszłość. Niestety, taka polityka historyczna wcześniej prawie nie istniała, a jeśli istniała, to w formie bardzo niedoskonałej. Samo pojęcie „polityki historycznej” było ośmieszane, a stosunek poprzedniej ekipy do polityki historycznej pozostawiał wiele do życzenia. Bardzo często brano stronę osób szkalujących imię Polski, np. Jana Tomasz Grossa, chociażby w sprawie Jedwabnego, czy w kwestii rzekomych zbrodni dokonywanych przez Polaków na mniejszościach narodowych. Ponadto trudno byłoby się doszukać jakiegoś planu na kreowanie takiej polityki. Brakowało strategii, w jaki sposób prezentować naszą historię zarówno na arenie międzynarodowej, jak i w kraju.

Obecna sytuacja uległa zdecydowanej zmianie. Szereg instytucji państwowych zaczął wreszcie wypełniać swoje obowiązki.


Czego dokonał obecny rząd dla tej jak to określił Pan „suwerennej polityki historycznej”?

Można podać przynajmniej kilka pozytywnych przykładów. Z jednej strony widać aktywność MSW, które podjęło się tzw. dezubekizacji, czyli odbierania emerytur byłym SB-ekom, co jest oczywiście elementem naszej polityki historycznej. MSW zajęło się tym samym patologią, jaką mieliśmy w tej kwestii. Ludzie, którzy zostawali oprawcami, jednocześnie byli nagradzani przez państwo. Z kolei warto wymienić działania Ministerstwa Sprawiedliwości, przede wszystkim sprawę powołania Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Warszawie. Na polu polityki historycznej zaczęło wreszcie działać Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które stara się realizować polską rację stanu, reagując na oszczerstwa i szkalowanie naszej historii. Również Ministerstwo Kultury dba o wizerunek historii i wspiera szereg inicjatyw, mających na celu promocję, czy upamiętnianie wydarzeń i bohaterów, a co jest krokiem naprzód w stosunku do wcześniejszego okresu, kiedy to ministerstwo zachowywało w najlepszym razie obojętne stanowisko wobec naszej historii. Zdarzało się też mieszanie bohaterów ze zdrajcami.


Kluczową rolę odgrywa oczywiście Instytut Pamięci Narodowej. Obecnie IPN funkcjonuje lepiej niż poprzednio i działania tej instytucji choćby w sferze edukacyjnej zasługują na pochwałę. Dodatkowo warto wymienić powstanie zespołu kierowanego przez prof. Szwagrzyka, w ramach którego pracuje w całej Polsce kilkadziesiąt osób zajmujących się działalnością poszukiwawczą. Uważam jednak, że na razie niezbyt wiele zmieniło się jeśli chodzi o pion śledczy IPN. Zapowiedzi ścigania chociażby takiego stalinowskiego zbrodniarza, jakim był Stefan Michnik, na razie nie są realizowane. Cały zresztą obszar ścigania zbrodni komunistycznych wymaga poprawek. Musimy oczywiście zrozumieć, że pewne zmiany nie dzieją się z dnia na dzień i na szerzej zakrojone prace potrzeba czasu. IPN zajmuje się również upamiętnianiem, z czym w ostatnich latach też nie było najlepiej. To się obecnie zmienia, czego dowody mieliśmy ostatnio m.in. w Głogowie, gdzie odsłonięte zostały cztery popiersia żołnierzy wyklętych: Danuty Siedzikówny „Inki”, Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, Witolda Pileckiego i Augusta Emila Fieldorfa, a także w Krakowie, gdzie wczoraj odbyły się III Zaduszki za Żołnierzy Niezłomnych. IPN zajmuje się obecnie się tym, na czym powinien skupiać uwagę od dawna, co jednak nie było zauważalne. Co istotne, IPN znajduje się teraz po właściwej stronie historycznej barykady i unika chociażby tak kuriozalnych sytuacji, jak włączanie się w projekty dotyczące gender. To szczęśliwie jest już poza nami. Nasza prawdziwa i piękna historia jest przywracana.


Jakie kroki w sprawach polityki historycznej powinien podjąć rząd według Pana w najbliższych latach?


Nasze zaległości i zaniedbania w sprawach polityki historycznej nie sięgają rzecz jasna jedynie ostatnich 8 lat, ale wliczyć tu trzeba cały okres PRL. Komuniści mordując nas, nazywali to wyzwoleniem, a używana przez nich propaganda do dziś jeszcze jest obecna w dyskusjach o polskiej historii. To jest oczywiście praca na kolejne lata, by owe zaniedbania i ten stracony czas nadrobić. Według mnie priorytetowo należałoby potraktować przede wszystkim skuteczne ściganie zbrodniarzy komunistycznych. Do tego należałoby podjąć efektywną walkę z antypolską polityką, wymierzoną przeciw prawdzie historycznej, która na zachodzie jest rozpowszechniona. Powinniśmy także dbać o promowanie dobrego wizerunku naszego kraju, czym każde normalnie funkcjonujące państwo się zajmuje. Chodzi tu nie tylko o tworzenie prac naukowych w językach obcych, choć to niezwykle ważne, ale również o produkcję filmów, nie tylko dokumentalnych, lecz także fabularnych. Warto byłoby stworzyć coś na miarę superprodukcji, z jednej strony opowiadających naszą historię w sposób prawdziwy, a z drugiej aby to było atrakcyjne dla widzów z krajów europy zachodniej. Wypromowanie naszej historii na arenie międzynarodowej to nasz obowiązek, bo mamy się czym chwalić. Mamy całą listę postaci godnych upamiętnienia w kinie i to nie tylko z okresu PRL, czy II wojny światowej, ale także powinniśmy pamiętać np. o tym, co jest polskim fenomenem, czyli o bohaterach naszych powstań narodowych, czy też ludziach kultury i sztuki zupełnie nieznanych zagranicą. Oczywiście trzeba dążyć do tego, by filmy o naszej historii były również anglojęzyczne, bo to sposób na odkłamanie złego wizerunku naszej przeszłości.


Musimy mieć nadzieję, że instytucje odpowiedzialne za tworzenie polskiej polityki historycznej nie będą zbaczały z obranego kursu i dobra zmiana nie zakończy się przedwcześnie, bo do zrobienia jest jeszcze wiele. Jesteśmy na początku drogi do dekomunizowania polskiej polityki i historii. Na przyszłość polityki historycznej w Polsce patrzę optymistycznie.

Dziękujemy za rozmowę.