Powieść „W Jego świetle. Opowieść o św. Hildegardzie z Bingen” to wyjątkowy zapis życia tej niezwykłej Świętej. Dowodzi ona nie tylko jej niezwykłego heroizmu duchowego, przejmującej relacji z Panem Bogiem, ale last but not least, także tego, że była niewiarygodną wręcz wizjonerką. Zabrzmi to jak paradoks, lecz po lekturze książki Hermana Multhaupta trudno o bardziej trafne stwierdzenie: Hildegarda była katolickim Stevem Jobsem epoki średniowiecza.

<<<< KONIECZNIE TO PRZECZYTAJ! NIESAMOWITA POWIEŚĆ O ŚW. HILDEGARDZIE!!! >>>>

Powieść „W Jego świetle” to wyjątkowy dar Wydawnictwa Esprit złożony pamięci Św. Hildegardy. Dar wypływający poniekąd z misji wydawniczej, wszak krakowskie wydawnictwo chwali się całą serią książek zawierających porady mniszki dotyczące diet, zdrowego stylu życia, a także zdrowia duszy. To całe spektrum bardziej lub mniej szczegółowych zaleceń: znajdą w niej coś dla siebie ludzie mierzący się z duchowymi wyzwaniami, rozkochani w modnych współcześnie naturalnych dietach czy po prostu poszukujący ciekawych inspiracji kulinarnych.

„W Jego świetle” stanowi jednak zupełnie inną ofertę. Jest to wszak powieść z całym bagażem ciekawej historii, konfliktem, odpowiednim tempem akcji, czyli – jednym słowem – ze wszystkim tym, co właściwe gatunkowi. Ale też nie ma w niej niczego ponad to wszystko, bo „W Jego świetle” to nie jest wielka literatura, ale niegruba książka napisana poprawnym i prostym językiem. Fani Hildegardy przeczytają ją więc jednym tchem, lubujący się w życiorysach świętych połkną książkę w dwa wieczory, zaś ci, których i sama Hildegarda, i Święci niespecjalnie inspirują odnajdą z kolei pasjonujący życiorys kobiety, mierzącej się z powołaniem do wielkości. Faktycznie bowiem, co może zaskakiwać, takie powołanie to przede wszystkim ogromna odpowiedzialność. Świadomość wielkości i wyjątkowości połączona z wielką pokorą? Umiejętność krytyki obyczajów panujących wśród duchowieństwa wypływające z głębokiej i szczerej miłości do Kościoła? To trudne, zwłaszcza, jeśli przyjrzymy się współczesnym „krytykom”, duchownym szturchającym Kościół w TVN, „Gazecie Wyborczej” czy w innych mediach, powiedzmy delikatnie, niezbyt sprzyjających Chrystusowej spuściźnie.

Opisana przez Multhaupta Hildegarda dowodzi, że miłość i troska o Kościół może być słuszną przyczyną świętego gniewu, zaś wielkość niekoniecznie musi być mierzona rozpoznawalnością czy uznaniem elit, ale o jej mierze decydować może – o zgrozo dla ludzi pokroju ks. Sowy – bliskość i wierność Panu Bogu.

Święta Hildegarda jednak to nie tylko wzór katolickiej pokory, ale też wielkiej przebojowości. Wertując kolejne strony powieści Multhaupta trudno nie odnieść wrażenia, iż za sprawą Bożych darów stała się ona wielką wizjonerką, powiedzielibyśmy: Stevem Jobsem średniowiecza. Z tą różnicą, że o ile Jobs przodował w elektronicznych technologiach, o tyle ona – kobieta raczej kiepsko wykształcona – stała się autorytetem w dziedzinie medycyny. Niesamowita jest jednak świadomość, że pomysły Steve’a Jobsa za kilkaset lat będą jedynie przykrytym grubą warstwą kurzu wspomnieniem historii rozwoju technologicznego, zaś pomysły św. Hildegardy aż do współczesnych nam czasów stanowią dla wielu lekarzy bezcenne źródło inspiracji dla porad zdrowotnych.

Warto znać św. Hildegardę z Bingen – jej życie, turbacje, z jakimi musiała się zmagać tak samo, jak warto poznać jej porady, których setki odnajdziemy w książkach opracowanych przez lekarzy zafascynowanych tym, co po sobie zostawiła. Przypomnijmy, że mowa o spuściźnie kobiety, której wykształcenie pozostawiało wiele do życzenia, za to łapczywie czerpiącej swą mądrość z Bożych łask. To właśnie w Jego – Boga – świetle rozwijał się i ukształtował duchowy heroizm świętej Hildegardy budzący podziw wśród tak wybitnych teologów tamtych czasów jak św. Bernard z Clairvaux. I o tym właśnie jest książka Multhaupta.

kag

<<<< KONIECZNIE TO PRZECZYTAJ! NIESAMOWITA POWIEŚĆ O ŚW. HILDEGARDZIE!!! >>>>