Portal Fronda.pl: Po pięciu latach od katastrofy smoleńskiej okazuje się, że Hanna Gronkiewicz-Waltz jest wielką orędowniczką upamiętnienia ofiar tej tragedii. Wprawdzie, pomnik na Krakowskim Przedmieściu powstać nie może, bo „nie godzi się na to konserwator zabytków”, ale już w centrum Warszawy można go zbudować.

Stanisław Pięta, PiS: A czy Krakowskie Przedmieście jest poza „centrum Warszawy”? Urzędnik, którego opinią zasłania się pani prezydent jest przecież całkowicie zależny od obecnego układu władzy. Jej słowa o tym, że chciałaby zbudować pomnik, nie budzą zaufania, nie są wiarygodne. Doskonale pamiętam zachowanie straży miejskiej, służb względem ludzi, modlących się przed Pałacem Prezydenckim… Żaden urzędnik nie zachowałby się tak agresywnie i nie szargałby uczuciami innych ludzi bez poleceń wydawanych z góry. Szarpanie modlących się ludzi, wyrywanie im kwiatów, zniczy, ordynarne odzywki… To był spektakl buty i wyjątkowego chamstwa. Dziś pani prezydent ubiera się w szaty kogoś, kto darzy szacunkiem śp. Lecha Kaczyńskiego, nawiązuje do jego dziedzictwa – to jest żenująca obłuda podyktowana interesem wyborczym.

Gronkiewicz-Waltz zapewnia w rozmowie z „Rz”, że po raz ostatni startuje w wyborach na prezydenta Warszawy. Ale mówi tak, jakby była pewna swojej wygranej. Deklaruje, że to będzie jej ostatnia kadencja, jakby w ogóle nie dopuszczała do siebie myśli, że już teraz dobiegająca końca kadencja może być ostatnią. Skąd ta buńczuczność?

Gronkiewicz-Waltz zbudowała przez ostatnie lata pół-feudalny system zależności. Przypomnę, że do referendum nie doszło przede wszystkim dlatego, że urzędnicy miejscy, pracownicy instytucji samorządowych, mieszkańcy Warszawy, pracujący w urzędach centralnych czuli się zastraszeni. Obawiali się, że jeśli wezmą udział w referendum, to zostanie po tym ślad w spisach wyborców, a to może mieć dla nich negatywne konsekwencje. Pani prezydent, z jednej strony występuje jako gorliwa katoliczka, a z drugiej – systematycznie przytula wszelkie lewackie inicjatywy, finansując na przykład różnego rodzaju organizacje homoseksualne. Gronkiewicz-Waltz wyraźnie opowiada się też za pozostawieniem tęczy na pl. Zbawiciela na zawsze, a to jest obraźliwe dla katolików. Prezydent Warszawy konsekwentnie buduje układ uzależnienia aparatu od siebie samej. Podejmuje inicjatywy, które przynoszą jej poparcie lewicowego elektoratu. To nie jest ewenement – ona realizuje w Warszawie ogólną politykę PO.

W co gra Hanna Gronkiewicz-Waltz, zachwalając Donalda Tuska jako idealnego kandydata na prezydenta Polski?

Myślę, że to pewna próba przeciwdziałania eliminacji Donalda Tuska z polityki krajowej. Widzimy, że pani premier Ewa Kopacz systematycznie usuwa jego współpracowników z administracji. Na samorząd warszawski nie ma wielkiego wpływu, a że obie panie nie przepadają za sobą, to Gronkiewicz-Waltz chce dać mały pstryczek w nos Kopacz. Chce jej dać do zrozumienia, że Donald Tusk jeszcze się nie skończył, może wrócić i poukładać klocki w Platformie na nowo. To zagrywka raczej retoryczna, bo Tusk z Brukseli nie będzie w stanie kontrolować spraw w Platformie.

Rozm. MaR