Dzień bez aktywności Sylwii Spurek na niwie obrony dobrego imienia „zwierząt pozaludzkich” to dzień stracony. A, że straconych dni nikt nie lubi, Spurek postanowiła dziś wzbogacić kartotekę swej memotwórczej działalności o kolejną kartkę z kalendarza.

Tym razem dostało się słynnemu zwolennikowi wolnych mediów Radosławowi Sikorskiemu, który w swym niepowtarzalnym stylu mistrza dyplomacji obrażał redaktora naczelnego „Gazety Polskiej” Tomasza Sakiewicza, wyzywając go w mediach społecznościowych od „utuczonego wieprza”.

Były laureat nagrody „Człowieka Roku” tejże „Gazety Polskiej” nie spodziewał się jednak zapewne, że riposta pod jego adresem nadejdzie od… Sylwii Spurek.

Niezastąpiona eurodeputowana nie zawracała sobie oczywiście głowy mało dla niej zapewne istotną problematyką ordynarnego obrażania przez Sikorskiego innych ludzi, lecz, zgodnie ze swą odwieczną misją, stanęła tu dzielnie w obronie… a jakże – „zwierząt pozaludzkich”.

„Panie Ministrze, mogę zrozumieć Pana emocje, ale proszę zostawić zwierzęta w spokoju. Język polski jest bardzo bogaty i nie musi Pan używać zwrotów, które pogłębiają stereotypowe myślenie o zwierzętach i ich przedmiotowe traktowanie. Proszę o tym pomyśleć” – instruowała Sikorskiego Spurek.

„Znaczy się, obraziłem wieprze?” – dopytywał niczym przyłapany podczas przechodzenia przez ulicę na czerwonym świetle, zdezorientowany mistrz dyplomacji z Chobielina. „Proszę się nad tym zastanowić. Czy naprawdę walka o szacunek dla zwierząt pozaludzkich zasługuje na drwiny? Czy naprawdę nie rozumie Pan, że taki język wzmacnia przedmiotowe myślenie o zwierzętach, wzmacnia kulturę wykorzystywania, eksploatacji, zabijania zwierząt?” – odesłała Sikorskiego z powrotem do szkolnej ławki Sylwia Spurek.

Jeśli prominentny polityk PO rzeczywiście zechce potraktować sprawę poważnie, zastosować się do pedagogicznych wskazań pani Spurek oraz „zastanowić się” i „przemyśleć” własny udział w kulturze odbierania szacunku należnego „zwierzętom pozaludzkim”, czeka go zapewne niejedna bezsenna z powodu bólu głowy noc i niejeden niekończący się dzień – spędzony oczywiście nad talerzem dobrze przyprawionego mięsiwa w chobielińskim dworku.

 

ren/twitter