Przewodniczący Parlamentu Europejskiego, socjalista Martin Schulz, gościł wczoraj u Ojca Świętego Franciszka. Trzeba pochwalić go za odwagę, bo nieco wcześniej w tym roku opowiadał się za usunięciem symboli religijnych z przestrzeni publicznej, bo te mogłyby godzić w uczucia części obywateli. Sam, jak widać po wizycie, wcale liczną obecność takich symboli przetrwał bez uszczerbku.

Więcej nawet – w swojej przemowie Schulz nie mógł się nachwalić Ojca Świętego. Socjalista odniósł się między innymi do wizyty papieża Franciszka w Parlamencie Europejskim, która będzie mieć miejsce 25 listopada. Uznał, że będzie to „szansa dla obu stron”, bo Franciszek będzie symbolicznym głosem wszystkich obywateli Unii Europejskiej. Mają zostać wówczas poruszone takie tematy jak bieda i imigracja.

Obecny papież jest bowiem punktem odniesienia „nie tylko dla katolików” – punktem odniesienia w czasie dezorientacji, która jest efektem dynamicznej, częściowo ryzykowanej przemiany. Ze swoją „optymistyczną prostolinijnością” Franciszek dodaje wielu ludziom odwagi. Sam Schulz życzyłby sobie, „by było więcej Europejczyków, którzy mają ten pogląd na Europę, jaki ma papież z Ameryki Łacińskiej”.

pac/kathpress.co.at