Jeżeli nie ma się w życiu poważniejszych zmartwień, można zaangażować się w coś, o czym nie ma się pojęcia. Przodują w tym nasi celebryci, broniący... Dosłownie wszystkiego, ale tak najbardziej ogólnie, zagrożonej ich zdaniem demokracji. 

Aktorka Maja Ostaszewska w zeszłym roku ratowała karpie, w tym roku ratuje sądy. Napisała na Facebooku, że jest jej smutno po podpisaniu przez prezydenta Andrzeja Dudę ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym. Aktorka postraszyła również, że "może nie być już niezawisłych sądów" i wolnych wyborów". 

"Pan Prezydent podpisał ustawę o KRS i Sądzie Najwyższym…Czy mi smutno…Tak. Czy miałam nadzieję, że tego nie zrobi…Tak. Bo zawsze trzeba mieć nadzieję, że ludzie staną po stronie prawa. Ale nie żałuję kochani żadnej chłodnej minuty naszych protestów pod Pałacem Prezydenta, Senatem, Sejmem. Zrobiliśmy to dla siebie i zawsze będziemy pamiętać. Bo może nie być już niezawisłych sądów, może nie być wolnych wyborów, ale WOLNOŚĆ JEST W NAS. I tej wolności nikt nam nie zabierze"-w ostatnim zdaniu Ostaszewska ma w sumie rację. Nikt nie chce przecież zabierać nikomu wolności, mamy po prostu inny rząd i innego prezydenta, niż życzyliby sobie celebryci. 

Natomiast Maciej Stuhr, słynący z nowoczesnego i postępowego poczucia humoru, postanowił "mieć tu polew" z funkcji sprawowanej przez Andrzeja Dudę. 

"Strażnik Konstytucji, hahaha! Bardzo śmieszne! Lodów bym mu nie dał potrzymać, bo by na pewno liznął!"-napisał Stuhr. 

Czarna rozpacz (z białym napisem) ogarnęła również Krystynę Jandę:

 

 

 

 

 

 

Wątpliwe, czy państwo celebryci w ogóle słuchali wczorajszego oświadczenia prezydenta, czy liczy się tylko to, że podpisał. Wolności nikt im nie odbiera i selfie ze wszystkich antyrządowych protestów też nikt im nie odbierze, tak więc spokojnie!

yenn/Facebook, Fronda.pl