Polska nie wybuchła nagle. Polska też nagle nie zniknęła. Upadała przez kilkadziesiąt lat. Próby obrony i restauracji ginącej republiki szlacheckiej podejmowano jeszcze przed trzecim rozbiorem. Powstanie kościuszkowskie było tego przedsmakiem.

W walce o wolną Polskę brały udział nie tylko szlachta czy wojsko zaciężne, lecz także chłopskie pospolite ruszenie. Wiele pisano o walce o Polskę wszelkich stanów, mniej uwagi poświęcano temu, że walczyły o nią wszystkie narody Rzeczypospolitej. Powstania przeciwko zaborcom prowadzili i Polacy, i Litwini, i Rusini, i Żydzi, a nawet Niemcy. Po jednej stronie były imperia feudalne, po drugiej idea republiki. Siła tej idei zawędrowała za ocean i przyczyniła się do powstania największego demokratycznego państwa świata – USA. Pamiętając o walce Polaków o niepodległość, nie wolno zapominać, że była to też walka o koncepcję państwa obcego zaborcom, a bliskiego ludom Europy Środkowej. Polska myśl niepodległościowa i republikańska powędrowała na Węgry i zarażała inne narody.


Nie jestem fanem rewolucji francuskiej ani też wielkim piewcą Napoleona, ale wierzę, że sojusz polskich legionów i jego armii wynikał ze wspólnego odrzucenia feudalnego totalitaryzmu. To mogło przyczynić się do odrodzenia I Rzeczypospolitej. Nie udało się, choć przez kilka lat mieliśmy namiastkę własnego państwa, a nazwa Królestwo Polskie wróciła aż do I wojny światowej. Powstania były próbą ustanowienia niepodległości tego tworu i odbudowy całej wielonarodowej Rzeczypospolitej. Do

1832 roku udało się utrzymać polskie szkoły na wszystkich poziomach, armię i inne instytucje państwowe. Powstanie styczniowe odrodziło tajne państwo i całą zdolność organizacyjną niezbędną do budowy niepodległości. Utrzymywała się polska prasa, w tym najznakomitszy tytuł XIX wieku – „Gazeta Polska”, do której pisali Bolesław Prus, Henryk Sienkiewicz czy Józef Ignacy Kraszewski. Od 1905 roku tworzyło się coraz więcej formacji politycznych i zbrojnych przygotowujących przyszłą niepodległość. Wielki wysiłek legionów, błękitnej armii, Polskiej Organizacji Wojskowej, również powstańców śląskich i wielkopolskich doprowadził do odrodzenia państwa. Taki był zamiar naszych przywódców, a konflikt zaborców, owa wielka wojna narodów, o której kiedyś marzył Mickiewicz, doprowadził do realizacji tego zamiaru.


Nic tu nie było przypadkowe. Praca organiczna i czyn zbrojny, troska o zachowanie wiary i kultury dały rezultat. Nie straciliśmy jako naród ani jednego dnia. Błędy przodków odpracowywały trzy pokolenia, ale odpracowały. To co wydawało się beznadziejne, przyniosło sukces. Praca tysięcy anonimowych patriotów i czyny wybitnych jednostek złożyły się na Polskę niepodległą.
Nie wolno tego wysiłku zmarnować, bo jest stale potrzebny. Musimy pamiętać o wszystkim, co nasz naród tworzy wraz z jego unikalną historią. Historią, która poprzez tradycje republikańskie bliska jest dorobkowi Rzymu, a poprzez wspólne państwo z Rusią – najlepszym tradycjom Bizancjum. Historią, w której silna wiara splatała się z tolerancją, a walka za wolność waszą i naszą jest powodem do dumy.

Bardzo dużo Europa musi nauczyć się z naszej historii, by lepiej zrozumieć samą siebie. Lepiej dla niej samej, by historię tego kontynentu pisać na podstawie takich dziejów jak nasze.


Tekst pochodzi z najnowszego tygodnika "Gazeta Polska" nr. 45; data: 07.11.2018.

Tomasz Sakiewicz