Putin ograł Merkel i Macrona - pisze Rusłan Szoszyn na łamach "Rzeczpospolitej". Według dziennikarza powrót Rosji do Rady Europy był częścią układu, którego Kreml nie dotrzymał. Zawarto tajne porozumienie Moskwy, Berlina, Paryża i Kijowa, ale Putin okpił pozostałych jego uczestników. O sprawie powiedział przedstawiciel Kijowa w Radzie Europy, Dmytro Kuleba.

"Cytowany przez ukraińskie media oświadczył, że Rada Europy postawiła trzy warunki: uwolnić więzionych w Rosji ukraińskich marynarzy, wpuścić komisarza PACE ds. praw człowieka na anektowany Krym oraz opłacić zaległe składki (70 mln euro). Rosja odzyskała głos w RE, a o reszcie zapomniała. Przy okazji próbowała wrobić nowego prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego w aferę, która mogłaby pokrzyżować jego dalszą polityczną karierę" - pisze Szoszyn o wystąpieniu Kuleby.

Chodzi o 24 ukraińskich marynarzy aresztowanych przez Rosjan w ubiegłym roku w Cieśninie Kerczeńskiej. Moskwa przetrzymuje ich za kratkami. Prezydent Ukrainy Władimir Zełeński miał omawiać ich uwolnienie w zamian za przywrócenie Rosji miejsca w Radzie Europy. Głosowanie państw w sprawie Rosji odbywało się w nocy z 24 na 25 czerwca, a termin wypuszczenia marynarzy przypadał 25 czerwca właśnie.

Problem w tym, że Rosja do Rady Europy wróciła - a marynarze dalej siedzą w areszcie. Rosjanie ogłosili bowiem, że - owszem - mogą uwolnić marynarzy, ale... mają oni stanąć na Ukrainie przed sądem za rzekome naruszanie wód terytorialnych Rosji. Chodzi tymczasem o wody wokół Krymu - nielegalnie zajętego przez Moskwę w 2014 roku. Tak naprawdę chodziło tu o próbę uznania rosyjskiej jurysdykcji na Krymie, a to... mogłoby po prostu zmiażdżyć politycznie prezydenta Zełeńskiego, który firmowałby całą akcję.

bsw/rzeczpospolita.pl