Kilka dni temu światowe media obiegła wiadomość, że rząd niemiecki wezwał swoich obywateli do gromadzenia zapasów żywności na wypadek kryzysu, zapasy powinny wystarczyć na co najmniej 10 dni. Nie podano jednak, czy chodzi o kryzys emigracyjny, potencjalny konflikt zbrojny czy też konieczność wyprzedaży makaronów, kasz, ryżu i suszonych owoców, zalegających magazyny Lidla i Kauflanda.

Minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak zapewnił jednak, że w Polsce nie ma zagrożenia terrorystycznego, nie ma zatem konieczności gromadzenia zapasów żywności.

„Najpewniej jest to związane z sytuacją zagrożenia terrorystycznego, jaka jest w Niemczech. Miesiąc temu w Monachium doszło do zamachów terrorystycznych” - wyjaśnił min. Błaszczak.

Nie oznacza to jednak, że robienie domowych zapasów na szczególne okoliczności jest działaniem nierozsądnym, na co wskazuje również ,,Nasz Dziennik".  Jeśli już zamierzamy zaopatrzyć naszą rodzinę w „zestawy przetrwania” planujmy takie zakupy z głową. Unikajmy kupowania kasz czy makaronów, bo w przypadku poważnego kryzysu nie będzie ich na czym ugotować. Przygotujmy raczej zapasy wody, oleju, konserw mięsnych i rybnych, puszkowanych warzyw i owoców, począwszy od fasoli, marchewki i kukurydzy na ananasach skończywszy. Nie zapomnijmy o słodyczach, czekoladzie, sezamkach a także o środkach czystości, świecach i zapałkach.  Do łask niech wróci paprykarz szczeciński i pulpety w słoiku. I pamiętajmy: kupujmy tylko polskie produkty! Żywność mamy ciągle najlepszą.