- To pojęcie - „ruskiego świata” - wyprowadza z równowagi wszystkich naszych przeciwników, w tym także nacjonalistycznie nastawione siły na Ukrainie, które chcą w Rosji widzieć wroga, a w „ruskiego świata” straszną polityczną doktrynę, która ukierunkowana jest na ograniczenie suwerenności Ukrainy i jej zniewolenie przez Rosję – mówił patriarcha.

Jego zdaniem takie postrzeganie tej idei jest jednak błędem. Swoimi korzeniami sięga ona bowiem do pierwszych ruskich kronik, w których znajduje się właśnie idea „ziem ruskich”. - Nikt wówczas w Kijowie nie nazywał się Ukraińcem, a wszyscy nazywali się Rusinami, Ruskimi. Tak samo nazywali nas i naszych przodków także Bizantyjczycy – mówił patriarcha. - Russkij mir to zatem nie świat Federacji Rosyjskiej czy Imperium rosyjskiego, ale świat, którego początkiem jest chrzest Rusi kijowskiej.

- Ruski świata to osobna cywilizacja, do której należą ludzie, którzy dziś określają siebie różnymi nazwami: Rosjanie, Białorusini, Ukraińcy. Mogą do tego świata należeć także ludzie, którzy w ogóle nie mają relacji ze Słowiańszczyzną, ale którzy przyjęli duchowe i kulturowe fundamenty tego świata – mówił prawosławny hierarcha. Jego zdaniem fundamentem tej cywilizacji są „wartości ewangeliczne” lub wartości innych religii, które „w wielu miejscach przenikają się z wartościami Ewangelii”. - To właśnie te wartości są źródłem umiłowania pokoju, jaki charakteryzuje nasze ludy. Nie jest łatwo obecnie chronić te wartości. Ale trzeba pamiętać, że bez nich nie będzie istniał ani naród rosyjski, ani białoruski, ani ukraiński – mówił patriarcha.

„Ruski świat” - zdaniem patriarchy – jest więc potrzebny nie po to, by budować jakieś konstrukcje polityczne, jakieś bloki wojskowe czy nowe imperia, ale po to, by „chronić wielką spuściznę, jaką otrzymaliśmy od naszych przodków”.

TPT/Interfax.ru