„Jedną z trudności dla społecznych konserwatystów w nadchodzących dniach jest to, że coraz częściej konserwatyści i postępowcy nie mówią tym samym językiem. Kiedy my mówimy o normalności, odnosimy się do czegoś wyraźnie odmiennego niż aktywiści transpłciowi. Ich wersja normalności obejmuje kolekcję ubrań, które ukrywają obecność penisa, packery, które naśladują obecność penisa; opaski uciskowe, które maskują piersi; operacje, które tworzą podobizny wypukłości na klatce piersiowej” – pisze Jonathon Van Maren.

Ta nowa „normalność” dotyczy tzw. „dzieci transpłciowych”. Powstała już nowa gałąź chałupnictwa, która produkuje akcesoria dla takich dzieci. Zamiast zapewnić im odpowiednią pomoc psychologiczną, utwierdza się je w ich dysforii płciowej zaopatrując w odpowiednie gadżety. W ofercie pojawiły się nie tylko sztuczne penisy, tzw. „packers”, które dziewczynki identyfikujące się jako chłopcy mogą sobie włożyć do majtek, ale nawet takie, które umożliwiają im załatwianie potrzeby fizjologicznej na stojąco, jak prawdziwi chłopcy.

Do tego w sprzedaży są oprócz odpowiednich ubrań specjalne opaski uciskowe, które umożliwiają spłaszczenie piersi tak, by dziewczynka mogła poczuć się jak prawdziwy chłopak, nim przejdzie operację amputacji piersi.

W tym szaleństwie biorą udział rodzice dzieci cierpiących na dysforię płciową. Kanadyjski ojciec chłopca identyfikującego się jako dziewczynka o imieniu Ruby produkuje specjalne majtki do bikini, które umożliwiają ukrycie męskich genitaliów. Jak stwierdził ojciec, jego syn miał problem ze znalezieniem „majtek do bikini, które pozwoliłyby się jej (sic!) czuć zarówno wygodnie, jak i pewnie jako transpłciowa dziewczynka”.

Syn kanadyjskiego producenta występuje nawet w promocyjnym wideo, w którym ubrany w koszulkę z napisem „Każda dziewczyna zasługuje na to, by błyszczeć”, prezentuje wynalazek swojego ojca. Kanadyjczyk twierdzi, że produkowane przez niego majtki są wyjątkowe, gdyż stosując spandeks umożliwiają „delikatne ugniecenie i schowanie rzeczy bez wywoływania dyskomfortu”.

Oczywiście te akcesoria zostały powitane entuzjastycznie jako nowa „normalność” przez postępowców takich, jak np. Jessica Herthel, współautorka książki dla „dzieci transpłciowych” I Am Jazz. Według niej kolekcja takich nowych ubrań to będzie „całkowity przełom dla dzieci transpłciowych i płciowo-kreatywnych. (...) Pójście na basen bez obawy, że inni będą się gapić albo kpić, albo nawet traktować jako cel ataku, może dać dziecku poczucie normalności i przynależności”.

Van Maren podkreśla oczywiście, że „to nie jest normalne” i że musimy stawić takim trendom opór, gdyż „w jednej minucie jest to trend, w następnej prawo, a ostatecznie uczy się tego w szkole – a nasze dzieci zostają porwane”.

 

jjf/LifeSiteNews.com, today.com