W „Gazecie Wyborczej” duży artykuł na temat odzyskanej przez Żydów synagogi Alterów z Góry Kalwarii. Synagogę pomógł odzyskać … Roman Giertych.

Reportaż Karoliny Słowik pt. „Roman Giertych pomógł Żydom z Góry Kalwarii odzyskać synagogę” opisuje w miniaturze jak żyli przed II wojną światową Żydzi w Kalwarii oraz streszcza proces ws odzyskania synagogi. Ale to co najbardziej rzuca się w oczy, to konstrukcja typu: Żydzi dobrzy a Polacy – mieszkańcy Kalwarii nie za bardzo. Chodzi o to, że pani Słowik pisze tak, by czytelnik miał wrażenie, że odzyskanie synagogi to pierwszy etap do odzyskania pożydowskich posiadłości w Kalwarii. I pokazanie mieszkańców jako przeciwników takich roszczeń. Na ile prawowite jest to, czego domagają się Żydzi to temat na inny artykuł. Ważne jest to, że „endek” Giertych w nagrodę za wygrany proces został zaproszony przez cadyka na trzydniową wycieczkę do Izraela .

Reportaż zaczyna się od rozmowy z Panią Anią, która mieszka w starym dworze w 50 metrowym mieszkaniu, w którym kiedyś mieszkał sławny cadyk Izaak Meir . Pani Ania zdradza, że często przyjeżdżają tutaj Żydzi by móc oglądać to, gdzie żył ich cadyk. „Oni drepczą, szukają śladów po kilimach, po bibliotece cadyka, która miała pomieścić tysiące woluminów. Zastanawiają się, czy to pod tym oknem stał fotel, w którym zasiadał, by przyjmować prośby i pytania wypisane na karteczkach”. Do żydowskiej Ger zjeżdżali z całej Polski. I z Warszawy - wąskotorową rebes kolejką”. I dalej: „Teraz idą na drugą stronę budynku. Wiedzą z opowieści, że między dworem cadyka a bóżnicą ukryte było przejście. Że to tu ustawiała się kolejka interesantów. Pytają też o piec macowy. Wiedzą, że był dwumetrowy, ceglany i służył do pieczenia macy szmura, czyli upilnowanej. Kobiety najpierw sprawdzały każde ziarno na mąkę, mieliły ją w koszernym młynie. Potem mężczyźni wyrabiali ciasto (nie dłużej niż 18 minut) i piekli na strychu synagogi. Gdy już wszystko obejrzą, dotkną, pomacają, wracają na podwórko zastawione samochodami, obklejone kolorowymi reklamami ("Farby Śnieżka", "Filtron", "Prima auto. Części", "Kanalux"). Już ich radość rozpiera, już zaczynają śpiewać: "Ja ba ba baj baj jababaj". Wirują. Najpierw każdy sam, potem biorą się za ramiona i tańczą w kółko. Jak skończą, czasem z dziećmi pani Ani pokopią w piłkę”.

Później jest rozmowa z Mateuszem Blicharzem-Prajsem, który jest łącznikiem chasydów z Polską. - Pomagałem im przy szabatach. Hotel jest niekoszerny, więc jedzenie przywozili ze sobą - opowiada. - Na początku w bóżnicy brakowało nawet bimy na Torę. Wziąłem szafkę, co tam stała, powyjmowałem półki, książki. Ustawiłem ją na wschód. Były modlitwy, tańce, rozmowy, czytanie Tory – mówi GW. I opowiada pewną historię: - Gdy przyjechali na święto Tory, chcieli się wykąpać. Mykwy w Górze Kalwarii już nie ma. Zaproponowali, że skorzystają z miejskiego basenu. Dyrektor się nie zgodził. Gdyby wskoczyli, zrobiliby to nago. Taki jest rytuał oczyszczenia. Zaprowadziłem ich do Wisły. Była scena jak z "Austerii".

Niestety, Mateusz coraz rzadziej organizuje szabaty chasydom z Izraela: - Wcześniej przyjeżdżało ich klika tysięcy rocznie. Wrócą, jak synagogę otworzą. A otworzą, jak wyremontują. Będą mieli swoje święte miejsce. O tym, że wracają, już w miasteczku huczy. Plotek słyszałem mnóstwo. Gdy się okazało, że odzyskali synagogę Alterów, mieszkańcy zaczęli mówić, że przyjadą i zabiorą resztę. A tu nie o to chodzi” - mówi. A o co?

Do 2014 roku Żydzi bez problemu mogli przyjeżdżać do synagogi, aż okazało się że synagoga wymaga remontu. „Przez ostatnie dwadzieścia lat przyjeżdżali regularnie: na jorcajt albo na zwykły szabat. Gdy dach zaczął przeciekać, chcieli go naprawić. Konserwator zabytków zapytał ich wtedy o prawo własności. Sprawa zawisła w powietrzu, bo właściciela nie ma. W 2014 r. synagogę otoczono płotem”. I wtedy poproszono o pomoc mecenasa Giertycha. „Usłyszeli o nim, gdy walczył o utrzymanie prawa do uboju rytualnego. Giertych zdecydował się powalczyć o synagogę Alterów pro bono. - Lubię wyzwania, a to była trudna sprawa - mówi. - Po wojnie całe mienie pożydowskie przeszło w ręce państwa. W latach 90. synagogę i dwór Alterów przejąć miała Gminna Spółdzielnia Samopomoc Chłopska. W dworze cadyka od dawna były mieszkania, ale z przylegającą do dworu synagogą był problem. Wszyscy wiedzieli, że to miejsce święte, więc go nie ruszali”. Giertych: - Właścicielami synagogi było 20 rodzin żydowskich, z których 15 zginęło w Holocauście, a pięć jest rozsianych po całym świecie. W grę wchodziło wielopokoleniowe prawo spadkowe. Byliśmy piątą kancelarią, która prowadziła tę sprawę. Po dwóch latach procesu Giertych sprawę wygrał. Od stycznia synagoga należy do fundacji Pamięć dla Przyszłych Pokoleń. Sąd uznał, że należy jej się przez zasiedzenie. W nagrodę cadyk zaprosił mecenasa na trzydniową wycieczkę do Izraela.

Pełnomocnik rodziny Alterów mówił po wygraniu procesu: - Nie chcemy tu tworzyć centrum chasydyzmu. Budowa hotelu nie jest konieczna. Korzystamy z dwóch w Górze Kalwarii. Na razie będziemy remontować synagogę na wzór tej ze starych fotografii. Jak ją odremontujemy, przyjedziemy, żeby upamiętnić nasze rodziny”.

A Pani Ania dodaje na końcu reportażu: - Uważam, że powinni odzyskać to, co ich. Nie tylko synagogę, dwór też. Jak będzie trzeba, my się przeprowadzimy. Mogliby już przyjechać. Dawno ich nie było. A na sam koniec reporterka GW opisuje to co usłyszała z podwórka będąc w domu Pani Ani : - W chwili, gdy to mówi, na podwórko dworu cadyka wbiegają kolejno: dziewczyna w czarnym swetrze z białą chustką na głowie, chłopak w kaszkiecie w kratkę i kolejny w czarnym kapeluszu, spod którego sterczą lokowane pejsy. - Nikt tu nas nie przyjmie! - woła jeden po polsku. - Uciekamy, Niemcy tuż za nami! - krzyczy drugi”.

Kol/Gazeta Wyborcza