Wicepremier Morawiecki ogłosił, że rząd nie wprowadzi jednolitego podatku. Argumentował to m.in. troską o przedsiębiorców i tym, że ich praca wiąże się z ryzykiem. Czy dla przedsiębiorców to faktycznie niekorzystny podatek?

Robert Gwiazdowski, Centrum im. Adama Smitha: Wszystko odbywa się w sferze werbalnej. Podatek jednolity, w postaci jaką zaproponowała PO w zeszłym roku przed wyborami, co podchwycił następnie PiS, jest bez sensu. Istnienie podatku PIT od wynagrodzeń, a do tego kilku rodzajów składek od wynagrodzeń na NFZ, czy fundusz emerytalny, czy po stronie pracodawcy także na fundusz gwarantowanych świadczeń pracowniczych to jest nonsens. Problem polega na tym, że zarówno poprzedni rząd jak i obecny nie ma pojęcia jak podejść do istoty problemu. Wykombinowali określenie „podatek jednolity”, który nic nie znaczy. Jeżeli ten podatek ma polegać tylko i wyłącznie na zsumowaniu danin po stronie pracodawcy, to nie rozwiązuje to żadnego z istniejących problemów i jest bez sensu. Na dokładkę, PiS do głupiego pomysłu Platformy chciał dorzucić jeszcze głupszy pomysł objęcia podatkiem osób prowadzących działalność gospodarczą. Osoby prowadzące działalność gospodarczą dzielą się zresztą na trzy kategorie.

Mógłby Pan przybliżyć te kategorie?

Jedna kategoria to osoby, które zostały niejako wepchnięte na jednoosobową działalność gospodarczą z powodów czysto fiskalnych i prawnych. Te osoby wykonują de facto pracę, tylko nie jako pracownicy, ale jako „przedsiębiorcy”. To nic innego jak obejście przepisów prawa podatkowego, prawa ubezpieczeń społecznych i kodeksu pracy. Życie nie zna próżni. Gdy mamy więc do czynienia z głupimi przepisami, to życie wynajduje różnego rodzaju rozwiązania. Znaleziono więc rozwiązanie, które nie było przeznaczone dla tych ludzi.

Druga kategoria to przedsiębiorcy, którzy prowadzą działalność rzeczywistą, ale w zasadzie ograniczającą się do pracy na utrzymanie się. Są to osoby np. prowadzące sklep, by utrzymać siebie i rodzinę.

Wreszcie istnieje trzecia kategoria przedsiębiorców, którzy taką działalność traktują jako początek. Mają dalekosiężne plany, chcą zakładać nowe punkty, mają nadzieje, że za jakiś czas staną się dużymi przedsiębiorcami i przekształcą się w spółkę. Tacy przedsiębiorcy rzeczywiście ryzykują, w związku z czym nie mogą być opodatkowani tak jak ludzie, którzy nie podejmują ryzyka. Ryzyko wiąże się z beneficjami na przyszłość. Ryzykujemy po to, żeby w przyszłości więcej zarobić.

Zarówno trzecia grupa, a więc tych, którzy mają wielkie plany, jak i druga grupa, tych, którzy nie mają takich planów, ale chcą zarabiać na życie, nie może być traktowana w ten sam sposób co grupa pierwsza. Pomysł PiS-u, by tych ludzi z pierwszej grupy wcisnąć w ten sam system, w którym są pracownicy, to czysty absurd. Pamiętajmy, że te małe i średnie firmy to 67 proc. PKB. To dobrze, że rząd wycofał się z pomysłu objęcia działalności gospodarczej tym samym podatkiem, którym objęci są pracownicy. Źle jednak się stało, że rząd rezygnuje z pomysłu zrobienia porządku z tymi wszystkimi zobowiązaniami, które obciążają pracowników. One są dla nich za wysokie!

Wracamy więc do tego, co Pan często powtarza, czyli, że w Polsce praca jest opodatkowana zbyt wysoko?

Ależ oczywiście! Wszędzie jest tak, że praca jest opodatkowana bardziej niż kapitał. Pracy jest po prostu więcej, a tego prawdziwego kapitału jest mniej, bo o kapitał jest trudniej. Problem polega jedynie na dysproporcji. To, że będzie różnica, jest oczywiste. Nie może jednak istnieć tak duża dysproporcja jaka była w Polsce przez lata i jaka niestety w dalszym ciągu jest utrzymywana. Przypomnę, że do 2003 roku, do czasu tzw. podatku Belki, kapitał w ogóle nie był opodatkowany. Dziś mamy podatek Belki, ale jak porównamy opodatkowanie kapitału z opodatkowaniem pracy, to w dalszym ciągu różnica jest zbyt duża.

Od nowego roku obniżony zostanie podatek CIT z 19 do 15 proc. dla firm, osiągających przychody do 1.2 mln EUR rocznie. Czy to przedsiębiorcom realnie ulży?

Według mnie to pijarowskie zagranie. Małe i średnie firmy prowadzą działalność gospodarczą w oparciu o wpis do ewidencji działalności gospodarczej, a nie jako spółki prawa handlowego. W związku z tym obniżenie podatku spółkom prawa handlowego z 19 do 15 proc., nie ma konkretnego znaczenia. Może znajdzie się jakiś tysiąc osób, dla których to obniżenie okaże się ważne.

A co Pan sądzi o podwyższeniu kwoty wolnej od podatku przez rząd?

Jako, że PiS nie zatrudnia zbyt dużo specjalistów, to się przestraszył, że jak nie uchwali nowych przepisów o kwocie wolnej od podatku, to sądy będą orzekały na podstawie wyroków Trybunału Konstytucyjnego. To jednak działanie trochę bez sensu, ponieważ wyrok Trybunału Konstytucyjnego jeszcze o niczym nie przesądzał. Żadnej podstawy do konkretnych rozstrzygnięć nie dawał. Powinno się zlikwidować podatek dochodowy i wtedy nie będziemy mieć problemu z kwotą wolną od podatku. Natomiast jeśli upieramy się z jakichś tajemniczych powodów nad tym, by podatek dochodowy istniał, to oczywiście kwota wolna od podatku jest zdecydowanie za niska.

Dziękujemy za rozmowę.