Papież utworzył spec grupę kardynalską. Co to oznacza?

Koncepcja tego nowego ciała doradczego papieża Franciszka kształtuje się na naszych oczach. W tej chwili jest już jasne, że nie jest to jakiś nieformalny zespół, lecz gremium formalnie ustanowione. Wiadomo też, że jest to ciało doradcze Papieża, a nie organ podejmujący sam decyzje.

Czy to o tej komisji Papież mówił kiedy po wywiadzie udzielonym na pokładzie samolotu zapowiadał skonsultowanie z nią spraw duszpasterstwa rodzin i małżeństw?

Tak, wtedy było już wiadomo, że taka rada będzie funkcjonować i znaliśmy nazwiska jej członków. Przy okazji tej samolotowej wypowiedzi Papieża dowiedzieliśmy się również, że Ojciec Święty zamierza konsultować się na tym forum także w sprawach pewnych konkretnych kroków duszpasterskich. Mimo to głównym celem tego gremium jest przygotowanie reformy Kurii Rzymskiej. Wiemy już, że ma być to reforma głęboka, a nie tylko retusz w ustroju określonym w roku 1985 przez Jana Pawła II.

Wracając jeszcze do statusu tej komisji - niektórzy komentatorzy dokonywali tu porównań do jakichś konkretnych ustrojów zakonnych, gdzie tego typu rady występują jako czynnik władzy. W świeckich mediach narzuca się z kolei porównania z “rządem”, co miałoby świadczyć o rzekomym przyjmowaniu przez Kościół struktur rodem z państw demokratycznych. Są to nieporadne fantazje. Jednak rzeczywiście nie wiemy jeszcze na pewno w jakim stopniu wspomniana rada kardynałów będzie pomagała Papieżowi również w sprawach innych niż reforma Kurii. I czy tym samym jej rola w kierowaniu Kościołem nie będzie znaczniejsza.

Czy to nie budzi wątpliwości?

Pojawia się pytanie, jak w takim razie to niewielkie, operatywne ciało doradcze ma się do Kurii Rzymskiej, która powstała w pewnym momencie dziejów właśnie dlatego, że papież chciał mieć doradców, którzy w różnych sprawach będą go wyręczali i uczestniczyli w jego władzy oraz jego kompetencjach. Powstały więc różne dykasterie, na ich czele stawia Papież swoich zaufanych, z zasady mianowanych kardynałami, czyli członkami duchowieństwa rzymskiego. Te dykasterie mają swoje kompetencje i zakresy działań. Jak zatem mają się kongregacje do nowej rady kardynalskiej? Jeśli zadaniem tej ostatniej jest po prostu zreformowanie Kurii Rzymskiej, to tutaj wszystko się zgadza, bo rzecz jasna instytucja, która ma coś reformować nie powinna się z tą instytucją utożsamiać, musi być jakby trochę z zewnątrz. Jeśli natomiast ta rada kardynałów miałaby być - co pewnie nie jest rozstrzygnięte w tej chwili – jakimś trwałem ciałem doradczym papieża, to wtedy pojawia się pytanie jak to się ma z jednej strony do Kurii Rzymskiej a z drugiej strony do kolegium kardynałów. Przecież kolegium kardynałów, zwoływane co jakiś czas (dość rzadko) na konsystorzach, też jest jakimś ciałem doradczym papieża, tylko że liczniejszym.

Tyle wiemy i tyle nie wiemy.

Tak. Dalej to już są tylko domysły. Jest taki domysł, że skoro papież mówi przy różnych okazjach, że zależy mu na ożywieniu i rozszerzeniu roli synodu biskupów, to jest pytanie czy w tym planie ma jakieś swoje miejsce owa rada. Gdyby np. doszło do powiązania tych dwóch projektów - wdrażania synodalności i utrwalenia rady - mielibyśmy do czynienia z czymś w rodzaju światowej konferencji episkopatu ze swoją radą stałą.

Jeśli sytuacja  miałaby się rozwijać właśnie w tę stronę, to Kuria Rzymska zejdzie zupełnie na plan dalszy. To oczywiście cieszy tych, którzy wyobrażają sobie, że zmarginalizowanie Kurii uwolni centralę Kościoła od biurokracji. Jednak w tle tego “rewolucyjnego projektu” czuje się nadejście nowej biurokracji - tylko innej. Jeśli bowiem np. tych ośmiu kardynałów - lub jakaś inna podobna rada - miałoby wejść w miejsce obecnie zajmowane przez sekretariat stanu i kierownictwo kongregacji - to natychmiast się okaże, że każdy z nich musi mieć biuro, sekretariat. Wcale nie jestem pewien, czy te biura i sekretariaty nie będą większe od obecnych kongregacji rzymskich.

Zamknięcia samej Kurii też raczej nie można się spodziewać, więc będzie podwójna obsada.

Wbrew wszelkim prostackim wyobrażeniom Kuria Rzymska nie jest potężnym tworem, te instytucje nie są wielkimi instytucjami, nie zatrudniają jakiejś masy ludzi. Można się nawet obawiać, że w niektórych przypadkach zadania przekraczają możliwości efektywnej pracy tego personelu. Oczywiście jeśli ktoś sobie wyobraża, że te dość staroświeckie instytucje, obsługiwane przez stosunkowo niewielką liczbę ludzi, zostaną skutecznie zastąpione przez np. ośmiu kardynałów, to jest oderwany od rzeczywistości. Jednak o czymś takim mówi się dziś wyłącznie w najbardziej liberalnych kręgach.

Jaki byłby ten ideał "liberalny"?

Chodziłoby o wprowadzenie ciągłego ruchu pomiędzy episkopatami lokalnymi a Rzymem. Jednak zawsze musi być coś na miejscu, zawsze musi ktoś coś przygotować, coś zredagować - aby przyjezdni, uczestnicy zebrań będący także ordynariuszami mogli sprawnie obradować. Z praktyki konferencji episkopatu wiemy obecnie, że najważniejsze są sekretariaty, a czasami po prostu ludzie pracujący w tych sekretariatach. Są to w istocie rządy biurokracji - choć nie biurokracji kurialnej, a “konferencyjnej”.

Jednak nie ma co udawać się w tak dalekie wyprawy wyobraźni. Komunikat, który wyszedł ostatnio z Rzymu po pierwszym zebraniu rady kardynałów z Papieżem, mówi o głębokiej reformie Kurii - tak głębokiej, że będzie ona wymagała dużo przygotowań. Mówi się o sprowadzeniu obecnego Sekretariatu Stanu do roli sekretariatu Papieża oraz o powołaniu kogoś nazywanego “moderatorem Kurii”. Są to pewne konkrety, ale znowu trudno z tego wyciągać dalekie wnioski. Rada ośmiu ma przed sobą bardzo dużo konkretnej pracy do wykonania.

Rozmawiał Tomasz Rowiński