Prezydent-elekt USA i Andrzej Duda odbyli pierwszą rozmowę. Padły w niej zapewnienia o chęci współpracy. Jaka może okazać się rzeczywista polityka Donalda Trumpa względem Polski, a także względem Rosji? Tę kwestię komentuje dla naszego portalu prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski.

 

Fronda.pl: Donald Trump w rozmowie telefonicznej, jaką odbył z prezydentem RP Andrzejem Dudą zadeklarował, że USA za jego prezydentury będą dbały o dobre dwustronne relacje z Polską. Czy da się to pogodzić z deklarowaną wcześniej przez Trumpa chęcią poprawy stosunków z Rosją?

Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski: Myślę, że tego nie da się pogodzić, ale jednocześnie sądzę, że należałoby odróżniać deklaracje wyborcze i deklaracje powyborcze. Trzeba brać pod uwagę realne możliwości działania determinowane przez interesy Stanów Zjednoczonych. Rosja w tej chwili usiłuje z jednej strony sprawdzić, jak daleko może się posunąć przy słabej, bo przecież odchodzącej administracji prezydenta Obamy. Tym samym obserwujemy nasilenie akcji w Syrii. Natomiast Trump w żadnym wypadku nie będzie mógł sobie pozwolić na złamanie obrazu silnego przywódcy i wykazanie się miękkością w razie nasilenia się rosyjskiej akcji ekspansywnej.

Oczekiwania Moskwy względem nowego prezydenta USA nie zostaną więc spełnione?

Sądzę, że Rosja liczyła na zamieszanie na amerykańskiej scenie politycznej i słabą pozycję nowego prezydenta, jakikolwiek by on nie był. Niezależnie od tego, który z kandydatów by wygrał, takie nadzieje na Kremlu mogły istnieć. W najbliższych miesiącach sytuacja powinna się wyklarować. Wydaje mi się jednak, że w obecnej sytuacji ta pozycja nie musi być tak słaba. Trzeba wziąć pod uwagę pewne przesłanki, np. niektóre z osób obecne w planowanej administracji prezydenta Trumpa oraz silne poczucie amerykańskiego interesu narodowego w Partii Republikańskiej raczej kojarzonej z grupami jastrzębi niż gołębi.

Działanie nowej administracji w Stanach może się okazać bardziej konkretne niż poprzedniej?

O ile nastroje antyrosyjskie w potencjalnej administracji demokratycznej były rozbudzone akcją słusznie odbieraną w Waszyngtonie jako wymierzoną przeciwko Clinton, o tyle doświadczenie poprzednich ośmiu lat wskazuje, że demokraci nawet chcąc działać ostro, nie bardzo potrafili. Cofali się, a ich poczynania były ostatecznie stosunkowo miękkie. Natomiast w przypadku administracji republikańskiej Trumpa po pierwsze, zobaczymy, jak będzie, a po drugie jeśli uzna on, że interesy amerykańskie są zagrożone przez Rosję, a tak prędzej czy później będzie z uwagi na naturę polityki rosyjskiej, która się nie cofnie, to retoryka Trumpa będzie poważniejsza.

Co to dokładnie znaczy?

Jeżeli zobaczy, że dane posunięcie Moskwy uderza w interesy Stanów Zjednoczonych, reakcja nie będzie słowna tylko materialna. Sądzę, że w tym zakresie Kreml się mocno rozczaruje. To będziemy mogli realnie komentować dopiero po 20 stycznia czyli po objęciu urzędu przez Trumpa. Ja sądzę, że natura interesów amerykańskich i rosyjskich jest na tyle kolizyjna, że żaden odpowiedzialny przywódca USA z zapleczem eksperckim, z aparatem państwowym, z Pentagonem i służbami po swojej stronie nie będzie mógł sobie pozwolić na brak reakcji. A reakcje administracji republikańskiej w odróżnieniu od administracji demokratycznej będą materialne, a nie słowne. Byłbym więc optymistą.

Dziękujemy za rozmowę