"Jean-Claude Juncker czy Martin Schulz zachowują się tak, jakby rzeczywistość się nie liczyła, a fakty nie istniały. Krew się leje, ludzie giną, społeczeństwa się burzą, a oni wciąż to samo. To ludzie przesiąknięci poprawnością polityczną, podobnie jak cała Unia Europejska" - mówi prof. Ryszard Legutko w rozmowie z tygodnikiem "Do Rzeczy", cytowanym przez WP.PL. W ten sposób Legutko komentuje europejską inercję po ostatnich krwawych zamachach terrorystycznych w kilku krajach Zachodniej Europy.

 


Legutko tłumaczy też, jak działa mechanizm politycznej poprawności. "Ideologia ma to do siebie – a polityczna poprawność jest ideologią, czyli prostym zbiorem politycznych frazesów – że uzasadnia wszystko, co jest politycznie słuszne, i potępia wszystko, co jest politycznie niesłuszne. Dzisiejszy liberalny demokrata wie, co słuszne i co niesłuszne, co można powiedzieć, a czego mówić nie wolno, niezależnie od tego, co by się działo" - mówi.

Uczony wskazuje następnie, dlaczego liberalni demokracji próbują dowartościować islam kosztem chrześcijaństwa, homoseksualizm kosztem normalności itd. Wszystko za sprawą idei równości, która, mówi Legutko, jest w zasadzie jedyną dzisiaj ideą podzielaną przez demoliberałów. "Równość jest od pewnego czasu w świecie zachodnim wartością najświętszą i bodaj jedyną. Każda inna wartość bywa dzisiaj kontestowana. Trzeba więc realizować równość" - mówi profesor.

"To umiłowanie równości miewa formy przedziwne. Ks. Jacques’a Hamela, którego zamordowano we Francji w wyjątkowo okrutny sposób. A przecież ten duchowny oddał muzułmanom ziemię pod budowę meczetu. W imię równości. Był przekonany, że tak trzeba się zachować" - dodaje.

Takie postawy profesor Legutko nazywa jednak absurdalną kapitulacją. "Nie można poprawiać wzajemnych relacji przez dokonanie samoabdykacji. Presja ideologii poprawnościowej sprawiła, że część chrześcijan ją przyjęła i uznała – z tchórzostwa, z głupoty lub ze słabości – kapitulację za głęboko chrześcijańską postawę" - mówi. Jak dodaje, ci sami ludzie bywają jednak wyjątkowo agresywni i furiaccy, ale... nie przeciwko antyklerykałom czy dżihadystom, tylko przeciwko konserwatywnym katolikom! Legutko przyrównuje ten fenomen do komunistycznych "księży patriotów" w PRL. "Podobnie zresztą jak w przeszłości tzw. księża patrioci, którzy atakowali nie komunistów, lecz katolików. Komunistom obrzydliwie schlebiali, choć byli przez nich pogardzani" - mówi.

Następnie prof. Legutko wyjaśnił, że asymilacja jest tylko łatwowiernym, skompromitowanym mitem. "Młodzi muzułmanie, już urodzeni w Europie, mieli dobry start, znali język od urodzenia, wtopili się w kulturę masową, bawili się na dyskotekach, czytali komiksy, chodzili do kina, a mimo to ich nienawiść do nowego kraju wzrosła tak bardzo, że wypowiedzieli mu wojnę na śmierć i życie" - powiedział.

bbb/wp.pl