- Wiesław Chrzanowski był dla mnie mistrzem i przyjacielem. Jedną z najwybitniejszych postaci polskiej polityki, przede wszystkim jednak myśli politycznej. Reprezentował przede wszystkim największą klasę myślenia o polityce, która była bardzo mocno zakorzeniona w tradycji narodowo-demokratycznej, endeckiej. Czerpał z różnych jej etapów i nurtów. Dla niego był bardzo ważną postacią Jan Ludwik Popławski, jako ten który przyczynił się do unarodowienia ludu. Wiesław również w bardzo silny sposób wyrażał zwrot ku katolicyzmowi, który nastąpił w endecji w latach 30. Choć nie można go całkowicie utożsamiać z tą młodą enedecją bo miała ona nastawienie również autorytarne, a Wiesław był jednak demokratą. To było przedmiotem naszych sporów. On uznawał prymat uniwersalnych zasad katolicyzmu nad jakimikolwiek doczesnymi wartościami, także nad narodem.

 

Jednym z bardzo ważnych dla mnie jego tekstów formacyjnych, był referat czy wykład jego uwag i propozycji z 1955 r. przesłany konspiracyjnie do Londynu na zjazd emigracyjnego Stronnictwa Narodowego. Jego główna teza brzmiała, że jesteśmy przede wszystkim katolikami, nie tylko dla tego, że katolicyzm jest wiarą większości narodu polskiego, lecz przyznawalibyśmy nadrzędną pozycję katolicyzmowi nawet gdyby naród polski nie był katolicki. Jest to szczęśliwa okoliczność, że te dwie płaszczyzny tak katolicyzm jak i polskość spotykają się ze sobą, ale jednak to katolicyzm ma prymat. To było bardzo ważne dla ukształtowania mojego własnego stanowiska w tym względzie.

 

Druga, szczególnie znacząca dla mnie jego myśl, to znalezienie optymalnej formuły, dla tego co można nazwać rozumnym patriotyzmem w czasach trudnych. Przede wszystkim w czasach gdzie naród i państwo pozbawione są niepodległości. W tej ogromnej dysproporcji sił między narodem a jego opresorami rodzi się pytanie: co robić? W jaki sposób dążyć do przezwyciężenia tego stanu rzeczy? Wiesław znalazł pośrednią, a dla mnie optymalną drogę pomiędzy ugodową strategią prób oddziaływania na rządzących poprzez doradzanie czy sugerowanie im przez elitarne kręgi inteligencji przede wszystkim katolickiej, choć ta strategia jednak nigdy nie przynosiła w PRL znaczących osiągnięć, a nawet moralnie pogrążała tych, którzy ją podejmowali. Drugą strategią było quasi-insurekcyjnego pobudzania patriotycznych uczuć i nastrojów niemal do krawędzi konfrontacyjnej. On między tymi dwoma drogami ugodowości i emocjonalnej insurekcyjności proponował trzecią drogę, polegającą na tworzeniu rzeczywistego społecznego narodowego zakorzenienia. Tworzenia w miarę możliwości jak najszerszych kręgów i instytucji, które mają możliwość przetrwać. Nie wzbudzać emocji ale odbudowywać realne więzi międzyludzkie, które komunizm niszczył. Ta narodowa samoorganizacja miała dawać podstawy do tego, aby w sposób długofalowy, a nie tylko spektakularnych napięć społecznych - być rzeczywistą i zorganizowaną siłą nacisku i przesuwać granicę tego co narzucone zewnątrz, na rzecz tego, co jest polskim życiem publicznym. Wiesław Chrzanowski był też uczniem Prymasa Wyszyńskiego, z którym bardzo blisko współpracował. Starał przekazywać nam wiedzę, ówczesnym młodym z Ruchu Młodej Polski.

 

Przypomniała mi się też pewna anegdota, bo Wiesław był człowiekiem niezrównanej i dobrotliwej ironii. Mam taką wzruszającą dla mnie pamiątkę w postaci małej karteczki, na której Wiesław napisał mi kilka słów. Gdy u niego nocowałem, jako zawodowy opozycjonista, nie lubiłem wcześnie wstawać. On za to rano wychodził do pracy. Zostawił mi kiedyś karteczkę w kuchni obok chleba masła i kilku jajek. Napisał na niej: „Drogi konserwatysto, proszę sobie usmażyć jajecznicę. Stary endek.” Taki był – dodaje prof. Bartyzel.

 

Not. Jarosław Wróblewski