Przewodniczący Rady IPN prof. Antoni Dudek przekonywał na antenie Telewizji TRWAM, że dokumenty posiadane przez gen. Kiszczaka bez wątpienia były prawdziwe. "Nie sądzę, żeby wywoził do domu i trzymał latami dokumenty o niskiej wartości" - tłumaczył.

Dudek przyznał też, że w "szafie Kiszczaka" nie sprawa Wałęsy jest najważniejsza, bo ta jest jasna już od dawna, między innymi dzięki książce Cenckiewicza i Gontarczyka. "Nie zgadzam się z pewnymi detalami w książce Cenckiewicza i Gontarczyka, natomiast z główną tezą oczywiście się zgadzam, bo trudno tę książkę podważać, ona jest dobrze udokumentowana. Ja byłem sceptyczny co do jej wydania, bo uważałem, że IPN powinien wydać albo pełną biografię Wałęsy, albo – jeśli to ma dotyczyć tylko tego wątku – to powinno ukazać się poza Instytutem. IPN zapłacił za to wysoką cenę. Jak wiemy, w 2010 roku nastąpiła nowelizacja ustawy, która wyrządziła Instytutowi spore szkody" - mówił prof. Dudek.

Profesor uznał, że nie ma żadnego prawdopodobieństwa, by Kiszczak u schyłku życia fabrykował dokumenty. "o byłoby absurdalne. Można to przecież łatwo sprawdzić, bo jest to np. kwestia papieru, są specjalne techniki, które pozwalają określić ich termin. Wydaje się, że prawdopodobieństwo tego typu działań przez niego u schyłku życia jest znikome" - przekonywał.

Dudek wyjaśnił przy tym, że nawet jeżeli autentyczny jest sam dokument, to mogą być w nim przekłamania i nieścisłości. "Trzeba odróżnić autentyczność dokutemu, czyli to, że powstał on np. w 1974 roku, od informacji zawartych w tym dokumencie. (…) Sam dokument jest oryginalny, odpowiada stanowi funkcjonariusza czy agenta bezpieki, ale nie znaczy to, że wszystko, co on zapisał jest absolutnie zgodne z prawdą. Nie, tam mogą być różne przekłamania, nieścisłości" - wskazał.

Uczony wskazał, że dokumenty posiadane przez generała mogły być dla niego swoistą "polisą ubezpieczeniową". " 1993 roku po raz pierwszy skierowano przeciwko Kiszczakowi akt oskarżenia. Przez następne ponad 20 lat toczyły się procesy Kiszczaka tyle tylko, że dziwnym trafem nigdy nie udało się go skazać, aż do całkiem niedawnego okresu u schyłku życia, kiedy w końcu otrzymał wyrok prawomocny za stan wojenny. Rodzi się pytanie: Dlaczego? Być może ma to jakiś związek z jego szafą. Tego nie wiemy, ale ja nie wykluczam, że tak mogło być" - powiedział Dudek.

Przekonując, że podobnych szaf co Kiszczaka było więcej, Dudek wskazał, że teraz mogą ulec one zniszczeniu. "Co dalej z tymi dokumentami? Czy możliwe jest dzisiaj ich odzyskanie? Jestem niestety pesymistycznie nastawiony, dlatego że podejrzewam, że ta historia, której jesteśmy świadkami, wywoła kolejną falę niszczenia tych dokumentów. Niektórzy uznają, że nie będą już ryzykować" - mówił.

wbw/RadioMaryja.pl