2 sierpnia tego roku mija 75 lat od pamiętnego mordu, jakiego dokonali Niemcy w drugim dniu Powstania Warszawskiego w jezuickim Domu Pisarzy przy ul. Rakowieckiej. Oprawcy z oddziału SS w akcie zemsty za pomoc powstańcom zamordowali tu ok. 40 osób, w tym 16 jezuitów i ponad 20 świeckich. Przełożonego domu, o. Edwarda Kosibowicza, zastrzelono tego dnia na skraju Pola Mokotowskiego [1]. To tragiczne wydarzenie zostało opisane m. in. przez o. Felicjana Paluszkiewicza w książce „Masakra w klasztorze” (Warszawa, Wydawnictwo Rhetos, 2003) [2]. Na podstawie tych opowieści rok później powstał fabularno-dokumentalny film w reżyserii Krzysztofa Żurowskiego, wyemitowany 2 sierpnia 2004 r., w 60. rocznicę zbrodni, w 1 Programie TVP [3].

Aleksander Kisiel jako kleryk, 1939 r.

Jednym z jezuitów, który przeżył masakrę, był o. Aleksander Kisiel [4], ofiara i późniejszy świadek tego bestialstwa [5]. O. Kisiel, który te doświadczenia przypłacił po wojnie ciężką chorobą psychiczną, w czasie wojny prowadził dziennik duchowy zatytułowany „Okruchy” (pozostawiony w rękopisie). Przeżywszy masakrę w sierpniu 1944 r., schronił się potem u Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Derdach, nieopodal Walendowa pod Warszawą (miejsca związane ze św. Siostrą Faustyną). Pierwszy zapis, jaki zamieścił o. Kisiel w swoim dzienniku po tragicznych przeżyciach na Rakowieckiej, nosi datę 15 listopada 1944 r. Z perspektywy zaledwie kilku miesięcy tak opisuje i ocenia swoje niedawne przeżycia.

15 XI 1944 r. Derdy – (rozmównica)

Jestem tu od 12 września: Siostry Matki Bożej Miłosierdzia; dom się nazywa: „Zacisze św. Józefa”. Znać tu pobyt O. Wiącka [6], który już jest w niebie [niech mu Jezus odpłaci za to dobro posiane w duszach ludzi i w mojej].

Niniejsze „Okruchy” dałem mu do przeczytania na jego własną prośbę [miał ich nie widzieć nikt z ludzi]. Miałem rację, bo jego już nie ma na ziemi, więc tak jest jakoby nie czytał.

Dom na Rakowieckiej pusty. Ale ma on teraz więcej życia niż wtedy, kiedy chodziło po nim przeszło 40-tu stałych jego mieszkańców. Spotkało go szczęście udziału w życiodajnym rozlewie krwi. Ojcowie i Bracia moi, jakże mi dziś jesteście drodzy, wy, po których pozostało trochę kości i trochę popiołu! A chociaż serce czasem mi się ściśnie na myśl, że was już nie ma tu, to trwa krótko. Bo wy jesteście bliżej mnie teraz, niż wtedy kiedyśmy razem zasiadali do stołu (stoły jeszcze stoją). A wszystko w Jezusie, Panu Naszym.     

Czy ja wiedziałem o tym, że tak będzie?

Nie, bo byłem bezmyślny [7]. [Jezus nazwał to snem]. A przecież to takie było pewne! Dom ten musiał przecież odzyskać niepokalaność pierwszego budowania. I tak się stało: oto grzechy jego obmyte są krwią tych, którzy wybrani zostali na całopalenie. A dlaczego ty, Ojcze, musiałeś zginąć poza domem? [8] Ty teraz widzisz, gdzie była racja i gdybyś wrócił do domu, wiedziałbyś już, co miałeś czynić. Ale jużeś zapłacił za wszystko, pojednawszy przez krew z tym, czegoś nie mógł poznać i zrozumieć z powodu więzów, jakie krępowały Twoją duszę. 

O dniu pamiętny i święty! Zapisz się w mej duszy złotymi zgłoskami ofiary, bo przecież o to chodziło! A ty, Niemcze, któryś rzucał we mnie granaty, któryś strzelał z „rozpylacza” i dobijał strzałem rewolwerowym w głowę [trafiłeś w ucho], poznaj mocą tej ofiary, czym jesteś. Ty chyba nie wiesz, żem słuchał twych strzałów, przebaczając ci i modląc się za twą duszę. Napiąłeś moje nerwy do ostateczności – ale duszy mojej nie tknąłeś. Bo te dwie czy trzy godziny męki przyjąłem nie z twoich rąk, boś ty nie wiedział, coś czynił. Ale ja wiedziałem. Dziękuję ci za krzyż i za ciemnicę i za krew, w której się skąpałem po raz pierwszy w życiu. Niech ona obmyje twą duszę i wyprowadzi cię z mroku na jasność. Bo ty biedny jesteś, choć myślałeś wtenczas, że to my biedni. O nie, pozorny zwycięzco! To zwyciężyliśmy my! Dlatego żal mi cię. Jeszcze widzę twe dzikie, czarne, odbóstwione oczy i ruch twych warg kłamliwych i gest twej ręki, odbierającej mi zegarek (niech on ci wyliczy godziny zbawienia) i rzut pierwszego granatu. Niemcze, przejrzyj i padnij na kolana przed tym stosem ciał, któryś tak pracowicie ułożył! Ja ci przebaczam.

Zresztą to nie o ciebie chodziło. Tu chodziło o co innego. O to, czego się zupełnie nie domyślasz. I to jedno (usprawiedliwia) tłumaczy upadek Warszawy.

– Bo widzisz, tu ma być Betlejem – więc musiała być rzeź niewiniątek.

– Bo widzisz, tu ma być Zmartwychwstanie, więc musiała być Golgota.

Bo widzisz, stąd ma wyjść światło, więc musiała być ciemnica.  

Rozumiesz?

A teraz idź z oczu moich; niech one patrzą na co innego.

Jezu, słyszysz Ty jeszcze to skwierczenie palących się ciał? I ten jęk konającego w późną noc? I tę muzykę wody, zalewającej kotłownię obok naszej ciemnicy? Czy widzisz moja duszę podobną do tej ciemnicy – i ten mój głód – i to cieczenie krwi z ran – i ten zapach gnijącej krwi na sukni mojej –  i to majaczenie gorączkowe mych towarzyszy – i te kroki niszczycielskie – i tę bezsenność moją pełną zmysłowych omamów – i te skurcze lęku – i tę modlitwę moją wyschłą i przerażoną – i trzepoczącą myśl w duszy: czy przyjdą? Ty pamiętaj o tym, jeśli tak trzeba – ja chcę zapomnieć…  

Zapomnieć?

O, nigdy!

Już dziś rzucam na się wyrok, jeśli zapomnę. Bo tam rodziła się moja NOWA WOLA po to, by się stała w nas TWOJĄ.

Materiały pochodzą z Archiwum Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej TJ

Oprac. Krzysztof Dorosz SJ

[1] Zob. https://pl.wikipedia.org/wiki/Edward_Kosibowicz

[2] Skrótowy opis wydarzenia:  https://pl.wikipedia.org/wiki/Masakra_w_klasztorze_jezuitów_przy_ulicy_Rakowieckiej_w_Warszawie

[3] https://pl.wikipedia.org/wiki/Masakra_w_klasztorze_(film)

[4] Aleksander Kisiel (1913-1985). Wstąpił do jezuitów w 1929 r. w Kaliszu, wyświęcony 29 VI 1942 r. w Warszawie. Jeszcze przed wojną rozpoczął studia filozoficzne na UW, a także działalność pisarską w „Przeglądzie Filozoficznym” i w jezuickich miesięcznikach: „Myśl Rekolekcyjna”, „Moderator”, „Sodalis Marianus” i „Przegląd Powszechny”. Podczas wojny przebywał w Warszawie i udzielał się duszpastersko. Po wojnie głosił kazania dla inteligencji, pisał do „Przeglądu Powszechnego” (zawieszonego w 1953 r.), prowadził Sodalicję Mariańską akademicką i młodzieży szkół średnich. Przeżyta masakra zaciążyła na jego psychice, dlatego został wycofany z życia czynnego i poddany leczeniu. W latach 50. zajął się pracą na roli i osiadł na gospodarstwie w Henrykowie k. Piaseczna. Tam zmarł, pochowany w grobowcu jezuitów na Powązkach.

[5] https://dzieje.pl/artykulyhistoryczne/masakra-w-klasztorze-jezuitow-niemiecki-mord-z-2-sierpnia-1944-r

[6] O. Władysław Wiącek, jedna z ofiar masakry, Sługa Boży, kandydat na ołtarze.

[7] Podkreślenia pochodzą od autora.

[8] Prawdopodobnie chodzi o ojca E. Kosibowicza.


jezuici.pl