Syryjski duchowny dzień wcześniej rozesłał wiadomość:

"Ekstremiści z Państwa Islamskiego zbliżają się do naszego miasta. W Palmyrze zabili wielu ludzi, ucinając im głowy. Proszę, módlcie się za nas."

Przed wojną domową w Syrii Miasto Al-Qaryatayn, które jest pustynną oazą liczyło 30 tys. mieszkańców. Aktualnie przebywa w nim niemal dwa razy więcej ludzi, a to z powodu napływu uchodźców.

Ks. Mourad z pochodzenia jest Syryjczykiem, a w Al-Qaryatayn osiedlił się kilkanaście lat temu, ponieważ chciał wznowić działalność klasztoru św. Eliasza.

Przyjął kilkaset osób w czasie wojny, które schroniły się w klasztorze, by przetrwać zimę. Wśród nich byli również muzułmanie. Ksiądz był dobrym organizatorem i zdobywał fundusze na zakup cystern na wodę, generatorów prądu i narzędzi rolniczych, by ludzie ci mogli wrócić do swych domów.

Ks. Jacques głęboko wierzy we współistnienie wszystkich. Wytrwały, promienny, kieruje się miłością do ludzi - podkreśla Nadia Braendle, ze współpracującego mu szwajcarskiego stowarzyszenia Przyjaciele Mar Moussa.

Kilka miesięcy temu ks. Mourad negocjował z Frontem Al-Nosra zwolnienie młodego człowieka, porwanego przez  islamskie ugrupowanie.

Pamiętajmy w modlitwie...

KZ/Wpolityce.pl