Steve Rosenberg, korespondent brytyjskiej BBC w Moskwie, w wywiadzie dla rodzimej stacji zacytował słowa wysokiego rangą rosyjskiego urzędnika, który miał stwierdzić, że stosunki na linii Wschód-Zachód są obecnie gorsze niż w czasach zimnej wojny. Faktycznie, wzajemną wrogość pomiędzy Stanami Zjednoczonymi oraz państwami Europy Środkowo-Wschodniej widać od czasów prezydentury Baracka Obamy, którego administracja chłodno przyjęła rosyjską aneksję Krymu, zdestabilizowane struktury państwowe na Ukrainie oraz załamanie instytucji demokratycznych w Polsce i na Węgrzech. Czy w obliczu rosnącego zagrożenia ze strony Xi Jinpinga i Władimira Putina Biden zdoła znaleźć złoty środek pomiędzy kontynuacją polityki Donald Trumpa i zdecydowanym sprzeciwem wobec coraz silniejszych wpływów Rosji i Chin?

Gdy w 2016 r. prezydentem Stanów Zjednoczonych został Donald Trump kraje Europy Środkowo-Wschodniej podzieliły się na dwa obozy. Pierwszy z nich, do którego należały, chociażby Czechy oraz Niemcy, przejawiał sceptycyzm w stosunku do nowego przywódcy USA, krytykował zbyt pobłażliwy ich zdaniem stosunek Trumpa do Władimira Putina oraz nieufnie odnosił się do coraz lepszych relacji Waszyngtonu z rządzoną przez konserwatystów Wielką Brytanią, którzy dążyli wówczas do brexitu. Druga grupa, w skład której weszły Polska, Węgry oraz Słowenia, upatrywały w prezydenturze Trumpa szansy na pozyskanie liczącego się sojusznika, który dodatkowo wesprze te kraje, niejako izolujące się od instytucji unijnych.

Izolacjonizm ten wpływa zresztą na autokratyczne dążenia władz; na przykład, w marcu 2020 r. premier Węgier Viktor Orban dał sobie prawo do samodzielnego rządzenia krajem na mocy dekretów. Według raportu Freedom House Węgry są pierwszym nie w pełni demokratycznym krajem wspólnoty, zaś doniesienia te odbiły się szerokim echem w Polsce, gdzie ingerencja władz w niezależne media, sądownictwo oraz działanie Sądu Najwyższego spotkała się z krytyką ze strony społeczności międzynarodowej. Trump przymykał na nią oko i tym samym potwierdził chęć współpracy z krajami regionu, by znacząco osłabić wpływy Rosji i Chin.

Niemniej, jednak gdy w styczniu 2021 r. Biden został zaprzysiężony na prezydenta, kraje te znalazły się w niekomfortowej sytuacji, gdyż chciały pozostać w sojuszu ze Stanami, których nowy przywódca bynajmniej nie podzielał wyznawanych przez nie konserwatywnych wartości. Jeszcze zanim Biden złożył przysięgę i objął urząd, wiele mediów kwestionowało jego politykę wobec krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Zdaniem wielu, jego zdecydowane stanowisko wobec rosyjskich wpływów, również poza granicami tego kraju, wieściło silniejsze wpływy Waszyngtonu w regionie, czemu służyły zresztą serdeczne stosunki administracji Trumpa z Polską i Węgrami.

Wydaje się jednak, że kwestie ideologiczne przeważyły nad chęcią współpracy. Biden często krytycznie wypowiadał się o reformie mediów w Polsce oraz tzw. strefach wolnych od LGBT, jakie wprowadziły poszczególne gminy, co osłabiło stosunki na linii Warszawa-Waszyngton. Podejście władz węgierskich do nowej administracji nie różniło się jednak znacznie od dotychczasowego. Orban zawsze okazywał wsparcie Trumpowi; jako jeden z pierwszych unijnych przywódców pogratulował kandydatowi Republikanów wygranej w wyborach w 2016 r. oraz podjął prezydenta USA podczas oficjalnej wizyty w marcu 2019 r., gdzie obaj panowie serdecznie wypowiadali się na swój temat. Co więcej, premier Węgier zarzucił Demokratom „moralny imperializm”. W zamian wypomniano mu zwrot ku „demokracji nieliberalnej”, co od 2010 r. stanowiło zresztą kość niezgody pomiędzy Orbanem i administracją Obamy, w skład której wchodził wówczas wiceprezydent Joe Biden.
Stosunki na linii Waszyngton-Budapeszt uległy wówczas znaczącemu ochłodzeniu i możliwe, że Biden obierze podobny kurs wobec „nieliberalnie demokratycznych” państw regionu. Oprócz pośredniej krytyki polskiego rządu oraz coraz gorszych rokowań z Węgrami amerykański przywódca przejawia podobną politykę także w stosunku do Słowacji, która spadła w rankingu wolności i demokracji Sustainable Governance Indicators. Chociaż w kwietniu tego roku spekulowano o możliwej wizycie Bidena w Bratysławie, nie ogłoszono jej oficjalnie od lipca, co oznacza, że w tym roku przywódca Stanów prawdopodobnie nie odwiedzi żadnego kraju regionu.

Warto zapytać, co jeśli Biden nie planuje uczynić Europy Środkowo-Wschodniej amerykańską strefą wpływów. Rosja i Chiny to dwie potęgi, które mogą wypełnić próżnię po Donaldzie Trumpie, aczkolwiek to rozwiązanie na krótką metę. Xi Jinping powziął kilka inicjatyw, by umocnić chińskie wpływy w regionie, głównie za sprawą 17+1, formatu współpracy zapoczątkowanego przez chińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych w 2012 r. Założenie to, jakkolwiek ambitne, określono mianem nieskutecznego, gdyż przy jego udziale kraje Europy Środkowo-Wschodniej zyskały silną pozycję negocjacyjną wobec Chin, nie zaś odwrotnie.

Mało prawdopodobne też, by Rosja zdołała sobie podporządkować cały region, głównie z uwagi na trudne stosunki większości krajów z ZSRR i obecnie Rosją i przede wszystkim ze względu na lokalne i globalne ambicje Władimira Putina. Doskonałym przykładem jest kontrowersyjny gazociąg Nord Stream 2, w którym upatruje się próby uzależnienia Europy od rosyjskiego surowca. Zarówno Polska, jak i Węgry wyraziły zaniepokojenie projektem, zresztą tak samo jak Ukraina, której terytorium omija magistrala. Warto wspomnieć, że ku konsternacji krajów Europy Środkowo-Wschodniej Niemcy i Stany Zjednoczone zrezygnowały z sankcji na podmioty zaangażowane w budowę Nord Stream 2 w nadziei na lepsze stosunki z Moskwą.

Jaką formę przybiorą relacje Bidena z Orbanem, Dudą, Čaputovą i innymi przywódcami państw regionu? Prawdopodobnie nowy prezydent nie zamierza kontynuować polityki swojego poprzednika, koncentrując się przede wszystkim na lepszych stosunkach z Niemcami i Francją. Możliwe, że próżnię wypełni inne supermocarstwo, świadome porażek i dążeń Rosji i Chin, choć wątpliwe, by którekolwiek zbliżyło się do wschodnich granic Europy. Mówi się o dwóch scenariuszach. Albo kraje regionu będą dążyć do integracji z Unią, wprowadzając reformy sądownictwa zgodne z unijnymi wytycznymi, albo pozostaną bez ważnego sojusznika i tym samym nie będą mogły forsować swojej agendy na arenie międzynarodowej. Joe Biden nie postrzega państw Europy Środkowo-Wschodniej jako pola bitwy z Rosją czy Chinami ani nie dostrzega w nich potencjalnego sojusznika. Czas pokaże, czy amerykański prezydent uzna region za przyjacielski lub wrogi Waszyngtonowi.

Autor: Kacper Nowak
Były uczeń Dulwich College, w październiku 2021 roku rozpocznie naukę na kierunku Human, Social and Political Studies na Uniwersytecie Cambridge. Pasjonat polityki i stosunków międzynarodowych, w szczególności tych związanych z ekonomią i zmianami klimatycznymi. Obecnie odbywa staż na stanowisku Policy Analyst w Warsaw Institute.

 

Artykuł pierwotnie ukazał się na stronie think tanku Warsaw Institute.
[CZYTAJ TEN ARTYKUŁ]