Do walki z przeciwnikami ideologii gender „Gazeta Wyborcza” rzuciła Meryl Streep, która ostro i bez sensu atakuje przeciwników genderyzmu. - Jako - jak to nazwałaś - ikona gender mogę powiedzieć jedynie, że ta krucjata skazana jest na porażkę – oznajmia aktorka. - Domyślam się, że na tę krucjatę wyruszyli głównie mężczyźni, więc powiem tak: Panowie, okłamujecie się tak samo jak talibowie. Wyobraźcie sobie siebie jako drużynę sportową i rozejrzyjcie się. W pierwszym składzie macie religijnych ekstremistów. Czy naprawdę chcecie grać w tym klubie? Przyjrzyjcie się światu i kierunkowi, w którym ewoluuje. Czy naprawdę myślicie, że możecie to zatrzymać?! - dodaje.

- Przeszłość umiera w bólach, a stary porządek nie chce się poddać bez walki. Rozumiem to, ale z radością zawiadamiam was, że reprezentujecie przegraną sprawę. Równość jest wielkim marzeniem i przyszłością tego świata. Jesteśmy różni - kobiety i mężczyźni, heterycy i geje, czarni i biali - ale wszyscy powinniśmy mieć równe szanse wyrażania siebie i bycia sobą. Równe szanse w pracy, miłości i swojej własnej drodze do szczęścia – uzupełnia. A potem żegna się z obrońcami normalności. - Panowie, tracicie władzę, a wasze stare zasady odchodzą w niebyt. Goodbye! - dodaje.

Cóż, goodbye Lenin! Z naturą nie da się wygrać...

TPT/Wyborcza.pl