W niedzielę opublikowaliśmy na portalu Fronda.pl wywiad z dr Piotrem Gontarczykiem, który nie zostawił suchej nitki na artykule „Tajemnica agenta Tamizy”, jaki Sławomir Cenckiewicz i Piotr Woyciechowski opublikowali we wrześniu na łamach tygodnika „Do Rzeczy”. „Autorzy wzięli dokumenty, dotyczące „Tamizy” i metodycznie, fakt po fakcie, wydarzenie po wydarzeniu, falsyfikowali to, co zawierają dokumenty. Przemilczali jedne fakty, samodzielnie dopisując do sprawy rzeczy, których w dokumentach nie ma” - mówił nam Gontarczyk.

W poniedziałek w tygodniku „W sieci” ukazała się obszerna analiza artykułu duetu Cenckiewicz-Woyciechowski autorstwa Piotra Gontarczyka. Autor, metodycznie, krok po kroku przytaczał cytaty z tekstu z „Do Rzeczy” oraz cytaty z dokumentów SB, chcąc w ten sposób rzucić światło na skomplikowaną postać prof. Kieżuna oraz błędy, jakie popełnili Cenckiewicz z Woyciechowskim. Sławomir Cenckiewicz jeszcze w poniedziałek zapowiedział, że do tekstu Gontarczyka odniesie się szczegółowo w kolejnym numerze „Do Rzeczy”. Tymczasem wszyscy trzej panowie w poniedziałek wzięli udział w dyskusji na antenie Telewizji Republika.

Gontarczyk potwierdził, że w świetle dokumentów SB można powiedzieć, że prof. Kieżun został zarejestrowany jako „TW Tamiza”. To jednak jest dopiero początek, powiedzenie „a” i zapomnienie, że idzie za tym jeszcze cały alfabet. „Ten tekst zawiera mnóstwo błędów rzeczowych, przypisuje się mu czyny i myśli, które nie miały z nim nic wspólnego. Moim zdaniem to celowo zaplanowane działanie” - podkreślał historyk.

Cenckiewicz z Woyciechowskim oczywiście żywo zaprzeczali stawianym im przez Gontarczyka zarzutom. Przekonywali, że narracja ich oponenta jest emocjonalna i są nią rozczarowani. Cenckiewicz stwierdził, że tekst „W sieci” skupia się na personalnym atakowaniu jego osoby, co ma deprecjonować ustalenia dr Gontarczyka. Historyk w pewnym momencie stwierdził, że wręcz nie ma z czym polemizować, bo do czytania nadaje się wyłącznie „korpus tekstu”.

Sławomir Cenckiewicz zapytał Piotra Gontarczyka, dlaczego pominął fakt, że w jednej z rozmów z autorami „Do Rzeczy” prof. Kieżun sam przyznał, że podjął współpracę z bezpieką. Z kolei Gontarczyk odbił piłeczkę, pytając dlaczego autorzy przypisują profesorowi słowa, których on nigdy nie powiedział.

Rozmówcy Michała Rachonia z Telewizji Republika spierali się również o sprawę paszportu prof. Kieżuna. Autorzy „Do Rzeczy” uznali bowiem, że Kieżun otrzymał paszport i mógł podróżować po całym świecie dzięki protekcji samego gen. Kiszczaka. Gontarczyk z kolei udowadniał, że sam fakt, iż pismo ws. paszportu zaadresowano do Kiszczaka wcale nie oznacza, że on je w ogóle widział. Rachoń zadał także pytanie, czy „same oficjalne funkcje, które pełnił prof. Kieżun w PRL nie świadczą o zaufaniu, jakim darzyły go władze reżimu?”.

Gontarczyk ostro sprzeciwił się temu, by za pomocą manipulatorskich metod przedstawiać prof. Kieżuna jako człowieka bez żadnych zasad. Podkreślał kilkakrotnie, że w tekście „Do Rzeczy” znalazł kilkadziesiąt błędów i oczekiwał od autorów odniesienia się do nich. Niestety, ci przez dłuższy czas dyskusji skupili się na podkreślaniu „stanu emocjonalnego” Gontarczyka... Zapewne kolejna odsłona dyskusji o przeszłości prof. Kieżuna czeka nas w poniedzałek, kiedy to Cenckiewicz i Woyciechowski zamierzają opublikować w „Do Rzeczy” swoją odpowiedź.

aPo/Telewizja Republika