Prezydent USA Donald Trump wygłosił w Warszawie fenomenalne, porywające i niezwykle propolskie przemówienie. Chociaż można by zapytać - czemu niezwykle? Przecież Trump nie stwierdził niczego nowego czy nieznanego, przytoczył tylko kilka prawdziwych wydarzeń i faktów historycznych, i do tego powiedział coś miłego i sympatycznego o Polsce i Polakach, gospodarzach spotkania. Jednak tak bardzo przyzwyczailiśmy się, że na nasz kraj można jedynie wylewać kubły... powiedzmy - pomyj, że przypomnienie kilku elementarnych faktów z najnowszej historii przyprawia nas o ekscytację, palpitacje i przyspieszone bicie serca.

Nie chciałbym, by czytający te słowa mieli wrażenie że jestem wiecznie narzekającą marudą, który czepia się wszystkiego. Po prostu doszliśmy już do takiego momentu historii, że zwykłe przypomnienie elementarnych faktów historycznych, kilka komplementów i przyjemnych zdań wobec naszego kraju oraz odwołanie się do elementarnych wartości takich jak życie, wolność, patriotyzm czy wiara jest w naszych czasach niezwykle odważną, brawurowo bezkompromisową intelektualną prowokacją.

Obejrzałem właśnie film 'Azyl' (ang. 'Zookepers wife') - bardzo propolski, ciepły i dobry film o autentycznych wydarzeniach z czasów 2. wojny światowej, gdzie w warszawskim ZOO ukrywani byli ludzie. Specjalnie piszę ogólnie 'ludzie', a nie tylko Żydzi, gdyż - oprócz polskich Żydów - w ZOO ukrywani byli też tam polscy obywatele innych narodowości i wyznań, w tym także Słowianie i katolicy (zob: 'Żabińscy pomagali wszystkim tym, którzy tego potrzebowali, czyli np. Polakom zaangażowanym w działalność konspiracyjną. Ale Żydom przede wszystkim.' - tekst pt. 'Ukrywali w zoo setki Żydów. "Gdy zbliżali się Niemcy, Żabińska grała arię z operetki Offenbacha" ' - www.rmf.24.pl). W filmie mowa jest tylko o prześladowaniu i ukrywaniu Żydów, nie ma mowy o ukrywaniu w warszawskim ZOO prześladowanych Polaków, ale dla Hollywood jest to i tak gigantyczny krok w odtwarzaniu prawdy historycznej o 2. wojnie światowej, bo z filmu dowiadujemy się m.in. o dwóch powstaniach w Warszawie: Powstaniu w Getcie 1943 r. i Powstaniu Warszawskim 1944. I ponownie - odrobina niezafałszowanych faktów historycznych i trochę uczciwego przedstawienia Polski i jej historii robi na odbiorcach bardzo silne wrażenie. Film, który subtelnie i delikatnie przedstawia grozę okupowanej przez Niemców Polski, jest szokiem poznawczym dla znacznej części widowni. Można by ironicznie powiedzieć, że film ten to rewizjonizm historyczny, ksenofobia i nacjonalizm - Polacy pomagają ratować Żydów, a Niemcy są źli. Tyle tylko że film nie jest bynajmniej 'polską nacjonalistyczną prop-agitką', tylko produkcją hollywoodzką, a reżyserka pochodzi z Nowej Zelandii.

Co z tego wszystkiego wynika? Po prostu wszystko wreszcie zaczyna wracać do normy, Polska i nasz region wracają na swoje geopolitycznie osiowe ważne miejsce w Europie i świecie, a prezydent Trump mówi: 'Poland will always prevall!', co oznacza 'Polska zawsze zwycięży' - mimo że google tłumacz podpowiada mi także 'Polska zawsze dominuje'. Ale Polska nie jest Rosją czy Niemcami - możemy być silni, ale jako kraj, państwo i obywatelski naród nie będziemy dominować, tylko współtworzyć wspólnoty równych i wolnych narodów, z Polską jako silnym i nieugiętym gwarantem równości współuczestniczących w tych wspólnotach, koalicjach i porozumieniach krajów i narodów.

Można by oczywiście stwierdzić, że uprzejme słowa Trumpa wobec naszego kraju to tylko słowa. Ale słowa mają czasami moc twórczą i sprawczą, szczególnie wtedy kiedy idą także za nimi czyny. W historii dwudziestego wieku podobną rolę - przez trafne opisanie i wezwanie do zmiany rzeczywistości - odegrali John F. Kennedy z jego 'Ich bin ein Berliner!', Jan Paweł II z 'Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. TEJ ziemi' czy Ronald Reagan i jego 'Mister Gorbachev - tear down this wall!'. Teraz dochodzi do tej triady Trump i 'Poland will always prevall!'

Ale kiedy wraca normalność, budzą się też wściekłe demony zła. Wszyscy z trzech wymienionych – John F. Kennedy, Jan Paweł II i Ronald Reagan byli ofiarami zamachów, a John Kennedy w wyniku zamachu zginął. Trump w Warszawie przekręcił przełącznik wydarzeń, przestawił zwrotnicę dziejów, pokazał że ma plan, wolę i chęć zdecydowanej zmiany dotychczasowego biegu historii. Ma przeciwko sobie neoimperialną Rosję, komunistyczne Chiny, fundamentalistów muzułmańskich, liberałów - radykałów i ekstremistów lewicowych i prawicowych na całym świecie oraz opór establishmentu i oligarchii we własnym kraju. A także zazdrość mściwych i pamiętliwych niemieckich elit, które nieustannie chamsko i arogancko wypowiadają się o Trumpie, a teraz są bardzo zdziwione, że obecny prezydent USA jakoś dziwnie nie pała do nich przesadnie wylewną miłością, i woli Polskę.

W najbliższych miesiącach, a może nawet tygodniach zobaczymy, czy i jaka będzie kontrakcja wszystkich wrogów Wolnego Świata – świata, którego częścią jesteśmy i za który jesteśmy współodpowiedzialni.

Ale pamiętajmy także, że cokolwiek by się nie stało, to zło rozpoznane jest już znacznie mniej groźne, a my je widzimy. Wszystko jest teraz w naszych rękach, no i Opaczności.

Michał Orzechowski/sdp.pl