Czy w przypadku Opola sprawdzi się ulubione powiedzenie Ś.P. Jerzego Waldorffa, "Muzyka łagodzi obyczaje"? Skąd "strajk artystów" i jakie znaczenie ma w rzeczywistości ten żenujący spektakl?

W ostatnim czasie, w ferworze walki politycznej, opozycja i sympatyzujące z nią środowiska rozdmuchują dość mało znaczące sprawy do kuriozalnych rozmiarów. Czymże jest bowiem festiwal, na którym od lat widzimy niemal wciąż tych samych artystów? Tymczasem już pojawia się narracja w rodzaju "PiS zniszczy wszystko, nawet festiwal w Opolu". W samym sporze wokół 54. Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu właściwie chyba nikt już nie wie, o co tak dokładnie chodzi, ale wszyscy wiedzą, że "artyści bojkotują, bo Kurski i PiS cenzurują".

Zaczęło się od fałszywej informacji o tym, że prezes TVP wyrzucił z festiwalu piosenkarkę Kayah za to, że ta śpiewała na marszach KOD i popierała tzw. "Czarny Protest". Kolejni artyści zaczęli rezygnować w geście solidarności, aż piosenkarka napisała na Facebooku, że bojkot festiwalu był jej własną decyzją, w ramach solidarności z tymi, którzy byli i są na cenzurowanym. Tylko nie wiadomo, kto taki był na "cenzurowanym". Może chodziło znów o zespół Arkadiusza Jakubika, Dr. Miś, który zaprezentował piosenkę ze zjadliwie antyklerykalnym klipem. Sam tekst piosenki pozostawia dowolność interpretacji, jednak teledysk powiela wiele szkodliwych stereotypów o Kościele Katolickim i duszpasterzach. Dość mocno wyraził się o teledysku Jan Pospieszalski we wczorajszym odcinku swojego programu „Warto rozmawiać”: „Wczesny Jerzy Urban łamany na „Fakty i mity”. Stereotyp, że księża to grubasy pijący wódę. Ok, z księży można się śmiać, ale jeśli ktoś robi szyderę z sakramentu pokuty, jest to przegięcie”. Pospieszalski, który sam jest muzykiem, na początku wypowiedzi podkreślił, że ceni Arkadiusza Jakubika jako aktora, jednak klip ocenia tak nisko, że musiałby użyć brzydkiego słowa, na koniec nazwał aktora „chałturnikiem, łachmaniarzem i tandeciarzem”.

Zachowanie prezydenta Opola, który w taki, a nie inny sposób wypowiedział Telewizji Polskiej umowę to inna sprawa. Jeszcze inną kwestią jest to, czy komuś odpowiada, czy też nie, sposób, w jaki Jacek Kurski zarządza TVP. Najważniejsze jednak, że artyści dają się manipulować i wykorzystywać do walki politycznej.

Polscy artyści zajmujący się różnymi dziedzinami sztuki, a także tzw. celebryci wielokrotnie pokazują, że nie mają zbyt dużego pojęcia o polityce, a także- życiu „zwykłych, szarych Polaków”. Można było dostrzec to chociażby w wypowiedziach Kayah, w wypowiedziach pani Krystyny Jandy- jednej z inicjatorek „czarnego protestu”, modelki Anji Rubik czy sławetnym wpisie dziennikarki, Agaty Młynarskiej o "Kiepskich" nad polskim morzem lub- nieco mniej znany- o szarpiących się o 500 Plus dzieciach profesorów. Krystyna Janda, byleby tylko uderzyć w PiS, nie zawaha się udostępnić na Facebooku tak zwanego „fejka”, Anja Rubik lamentowała nad „zakazem aborcji”, twierdziła, że ograniczane są „prawa człowieka, prawa kobiet i wolność”. Artyści i celebryci mają pieniądze, artystom jest zawsze dobrze i albo ułożą się z każdą władzą, albo pójdą za tą, która uosabia ich „nowoczesne, europejskie wartości”. Gdzieś usłyszą, że ta władza jest zła i uwierzą. Tak wiele sławnych osób popierało np. „czarny protest”, nie wiedząc do końca, czego dotyczy ta ustawa ani kto ją stworzył. Podobnie jest w innych kwestiach. Mówiąc o zagrożonej demokracji, nieraz tak gremialnie popierając np. marsze KOD, przeczą swojej tezie- marsze odbywają się spokojnie, ludzie przynoszą na nie transparenty z nawet najpodlejszymi hasłami i nie dzieje się im krzywda. Podobnie jest ze sztuką. I tu wróćmy do tych, których temat dotyczy.

Artystka, od której wszystko się zaczęło, czyli Kayah. Zanim PiS doszło do władzy, o polityce wypowiadała się stosunkowo rzadko. W sposób kulturalny i wyważony wyraziła jedynie poparcie dla reelekcji Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich w 2015 roku. Kiedy dokładnie rok temu rozgorzała awantura wokół Centrum Zdrowia Dziecka, piosenkarka postanowiła zabrać głos i oświadczyła, że szkoda jej dzieci oraz, że „ma dość mordowania tego kraju w białych rękawiczkach” (dokładnie tak), „przyklejonych uśmieszków”, „hipokryzji”. Wprawdzie przyznała, że wcześniej było dużo błędów i zaniedbań”, jednak to, co się teraz dzieje „woła o pomstę do nieba”. Nie pamiętała jednak czy nie chciała pamiętać, że pielęgniarki, nauczyciele i górnicy protestują lub strajkują zawsze, niezależnie od tego, kto rządzi. Są osoby, które uważają, że sytuacja tych grup zawodowych nie jest wcale tak tragiczna, jak ją przedstawiają i że w zasadzie to „strajkują, zamiast pracować”, ale jeżeli takie osoby nie mają racji, to nikt od wielu lat nie pochylił się nad tymi grupami zawodowymi... Tego Kayah nie pamiętała, może nie pamiętała też przyklejonego uśmieszku Ewy Kopacz dostarczającej strajkującym pielęgniarkom kanapki, jednak musiała się wypowiedzieć, bo PiS. Jakiś czas później zaśpiewała dla sympatyków KOD na jednej z manifestacji, nawiązała wówczas do planów zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej i do „dzielenia Polaków na lepszy i gorszy sort” (cóż tam tłumaczenia działaczom KOD „jak chłop krowie na rowie”, że Jarosław Kaczyński nie mówił tego o wyborcach partii opozycyjnych, ale o politykach, którzy w pewien sposób szkodzą ojczyźnie, musieli „łyknąć”, tak samo łyknęła artystka, która, jak nieustannie podkreśla, rzadko wypowiada się na tematy polityczne, poparła również „czarny protest”, a w Dzień Kobiet wystąpiła na jednym z tego rodzaju wydarzeń i zadedykowała piosenkę „Testosteron” „mężczyznom, którzy nienawidzą kobiet. Zwłaszcza w naszym rządzie”. Dość daleko idące wnioski, ale znów żywcem z artykułów w „Wyborczej” czy transparentów na czarnym proteście... Jak sama jednak napisała na FB, odmowa występu na festiwalu w Opolu była wyłącznie jej decyzją- tym samym dała do zrozumienia, że albo nikt nie wyrzucił jej z festiwalu, a sama odmówiła, „bo Kurski i PiS cenzurują”, albo ktoś wyrzucił ją wcześniej, zreflektował się i przeprosił, ale wówczas już odmówiła. Niemniej, machina ruszyła. „Cenzura”!

Przy okazji skandalu wokół 54. KFPP do PiS „zapisano” nawet Marylę Rodowicz, która wcześniej nie wypowiadała się zbyt pochlebnie o tej partii. Pięć lat temu, podczas Euro2012 w wywiadzie dla tygodnika „Wprost” oświadczyła, że jej synowie nie pójdą na mecz Polska-Rosja, bo... Jarosław Kaczyński. Tak. Synowie artystki bali się „zadymy, którą może sprowokować na przykład Jarosław Kaczyński”, dlatego, że „wmawia się ludziom, że katastrofa smoleńska to drugi Katyń”. Twierdziła, że prezes PiS „buduje antyrosyjskie nastroje” i podjudza ludzi, z drugiej jednak strony przyznała, że ówczesna władza również powinna być bardziej stanowcza wobec Rosji, „nie rozmawiać z nią na klęczkach”. Kiedyś poznała nawet na obiedzie w Pałacu Prezydenckim Władimira Putina, jednak „kamienna twarz i oczy stalowe” rosyjskiego przywódcy nieco ją wystraszyły. Dwa lata później jednak, w wywiadzie dla tego samego tygodnika, twierdziła, że mimo różnic poglądów, Jarosław Kaczyński budzi jej sympatię i „chętnie by go przytuliła” i zjadłaby z nim kolację, ponadto wyznała, że tak samo jak prezes PiS, uwielbia koty. Na tegorocznym festiwalu w Opolu Rodowicz miała zresztą świętować jubileusz pracy artystycznej i sama wybrała muzyków, z którymi chciałaby zaśpiewać. Ostatecznie, sama z występu zrezygnowała, jednak- jak tłumaczył prezes TVP, Jacek Kurski i jak artystka sama przyznała- ze względu na żałobę po śmierci mamy.

Po odmowie ze strony Kayah ruszyła lawina i poszła w świat nieprawdziwa informacja. Niektórzy (jak np. Audiofeels), naciskali na Marylę Rodowicz, by stanęła „solidarnie w obronie artystów i wolności artystycznej” i odwołała swój jubileusz. „Takiej sytuacji nie pamięta nawet głęboki PRL”!- grzmiał bloger portalu naTemat.pl, młody muzyk, Damian Maliszewski, który głębokiego PRL z całą pewnością nie pamięta albo pamięta dość kiepsko, a może nie miał kto mu wytłumaczyć, że takie porównania są raczej niesmaczne. Ten sam bloger wcześniej „zasłynął” wyjątkowo jadowitym i chamskim tekstem pod adresem szefa MON, Antoniego Macierewicza o jego młodych asystentach, jak również atakiem na posłankę Annę Sobecką- „gej-syn księdza był w Fatimie w setną rocznicę objawień, a posłanka nie, bo „diabeł boi się świętości”(sic!) Agnieszka Kublik z „Wyborczej” w dość histerycznym tonie krzyczy, że Kayah została wpisana na „listę artystów gorszego sortu”, bo „ma niewłaściwe poglądy”. Z kolei Maliszewski znów spodziewa się po „proteście” jakiegoś wielkiego przewrotu na scenie muzycznej. „Nie dzieje się dobrze w kraju, w którym elita artystyczna sięga po środki ostateczne i w ramach protestu, sprzeciwu wobec sytuacji politycznej, rezygnuje ze swoich występów”- stwierdza. Jednocześnie ostrzega, że część protestujących artystów miało „poczucie obywatelskiego obowiązku”, a część zrezygnowała... W obawie przed gwizdami i linczem publicznym! Paweł Demirski z „Wyborzczej” pisze, że „PiS nie rozumie polskiego zamiłowania do wolności!”, a „na słowo: 'cenzura' polski artysta idzie na barykady”... Stwierdza, że PiS nie rozumie codziennych problemów Polaków i... Najpierw krytykuje uchwałę fatimską, a następnie przecenia protesty. „Tam, gdzie przeciętny polski obywatel spotyka się z rozwiązaniami PiS, wybuchają protesty. Zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej – protest. Metropolia warszawska – protest. Sędziowie, ekolodzy, rodzice wobec reformy edukacji – protest. Ten ostatni zignorowany przez władze, ale obserwatorom polskiego życia publicznego radzę kupić 1 września zapas popcornu. Jest więcej niż jasne, że będzie się działo, kiedy w życie wejdzie ten siejący chaos pomysł na codzienność rodziców”- przede wszystkim dziennikarz „GW” tak samo jak przecenia protest artystów, tak samo- pozostałe protesty, na przykład te związane z reformą edukacji (wyjątkowo niska frekwencja), protesty sędziów (którzy sami, ustami jednej z przedstawicielek, nazwali się „nadzwyczajną kastą”, czyli jednak nie „przeciętnymi obywatelami...) czy „ekologów”... I podkreśla, że „artystyczna ławka PiS-u jest tak krótka, że właściwie przypomina taboret”, PiS-owi zostają jedynie „Pietrzak i Martyniuk”... A to co, artyści „gorszego sortu”? Czyli co, znowu „my, liberałowie i lewica” mamy monopol na sztukę?

Cały bojkot Opola można chyba podsumować słowami innych artystów. Wojciech Konikiewicz w programie Jana Pospieszalskiego zwrócił uwagę, że muzycy „bijący się o Opole” nie protestowali jakoś, gdy poprzedni rząd podwyższał VAT dla artystów, „przyłożył 23 procent VAT w koncerty, potem 23 procent w tantiemy, a wreszcie zabrał im 50 procent kosztów uzyskania... (jak zauważa muzyk, 50 procent uzysku przetrwało wszystkie rządy... od czasów Józefa Piłsudskiego, nie przetrwało jedynie poprzedniego rządu). Zgodził się z tym, że artyści chcą, aby festiwal był apolityczny, aby „polska muzyka miała lepiej”, jednak podkreślił, że protestujący muzycy nie wysuwają na przykład postulatów, aby polskiej muzyki było w mediach więcej. Jak podkreślił, w radiowej Trójce (a więc programie trzecim POLSKIEGO RADIA) polska muzyka to może 27 procent, zaś w Jedynce- około 40. W dniu śmierci Zbigniewa Wodeckiego faktycznie można było usłyszeć w Polskim Radiu krajową muzykę, jednak zaledwie przez jeden dzień, następnego dnia było od rana, jak określił, „beybe, beybe”.

Z kolei Marta Cugier z zespołu Lombard w rozmowie z portalem wPolityce.pl zwróciła uwagę, że artyści nigdy nie mieli problemu, by śpiewać dla TVP w czasach PRL, za PZPR, później za kolejnych ekip rządzących, już w wolnej Polsce. Cugier zrozumiała rezygnację Maryli Rodowicz, ale wskazała na hipokryzję pozostałych artystów: „Mam jednak wrażenie, że wielu rezygnujących z udziału w KFPP w Opolu zapomniała, że fanów mamy po każdej stronie współczesnego politycznego sporu i że festiwal nie jest dla polityków tylko dla ludzi, którzy kochają nas i naszą muzykę. Warto uświadomić sobie ten fakt zanim będzie za późno. Telewizja Polska była zawsze rządzona przez partie polityczne, jest przecież instytucją państwową”. Jak dodała, wielu artystów, którzy zrezygnowali, brylowało w Opolu za każdej ekipy rządzącej. „To właśnie jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe, że można było grać w czasach komuny, po „stanie wojennym”, pacyfikacji kopalni Wujek i śmierci 9 górników, zabójstwie Grzegorza Przemyka, bestialskim morderstwie ks. Jerzego Popiełuszki… a nie można dziś w wolnym kraju, rządzonym przez partię, która wygrała demokratyczne wybory i realizuje swój program… z którym można się zgadzać albo nie… W kolejnych wyborach ocenimy, rozliczymy.”- tak odpowiedziała na pytanie o artystów, którzy występowali na festiwalu np. w okresie stanu wojennego. Wokalistka Lombardu zaapelowała również, aby politykę zostawić politykom, a ludziom w Polsce nie odbierać tej ostatniej rzeczy, która nas łączy.

Kto więc upolitycznia festiwal? Politycy, czy „bojkotujący artyści”? Czy muzyka łagodzi obyczaje? Ostatecznie, nie festiwal, ale koncert, odbędzie się nie w Opolu, ale w Kielcach, a władze Opola być może zorganizują festiwal w innym terminie, bez współudziału TVP. Niemniej, skandal urósł do niebotycznych rozmiarów i poszedł kolejny przekaz: "PiS wszystko zepsuje". Niektórzy, przekonując, że obecny rząd "niszczy edukację/armię/sądownictwo", przeprowadza "zamach na prawa kobiet", zrównują to z festiwalem w Opolu, co brzmi jeszcze bardziej groteskowo. Tylko czekać na "debatę Parlamentu Europejskiego w sprawie festiwalu w Opolu"...

yenn/Fronda.pl