"Kiedyś wysłuchałem jego przemówienia, zadzwoniłem i powiedziałem: Synu, teraz już mogę umrzeć spokojnie"-powiedział w rozmowie z "Gazetą Krakowską" ojciec prezydenta RP, Jan Duda. W wywiadzie profesor mówił m.in. o rodzinie, kryzysie męskości i wychowaniu dzieci. 

„Nasze dzieci były tak umiarkowanie niesforne. Miały prawo do uzgadniania naszych poleceń, czasem nie chciały czegoś zrobić albo się złościły. Kiedy spotykałem grzeczne, ułożone dziecko, mówiłem mu, że ma prawo być niesforne. Chodzi o to, żeby na własnej skórze odczuło, gdzie jest granica. Na tym polega rola wychowawcy”-powiedział ojciec prezydenta Andrzeja Dudy. 

Profesor Jan Duda zwrócił uwagę, że w rzeczywistości... to nie rodzice wychowują dzieci, ale jedynie "pomagają im się wychowywać". W ocenie ojca głowy państwa, "człowiek wychowuje się sam". 

"Człowiek powinien być wychowywany do odpowiedzialności. To jest podstawowy drogowskaz, umiejętność wyznaczania sobie granic. Wychowanie odbywa się w takim czworokącie. Pierwsza jest rodzina. Druga szkoła, która fachowymi metodami wdraża wiedzę, kulturę. Na trzecim miejscu są instytucje - jak Kościół, harcerstwo, wolontariat, kluby sportowe. I wreszcie czwarty element - podwórko, internet, koledzy"-wskazał Duda. Rozmówca "Gazety Krakowskiej" odniósł się również do coraz poważniejszego problemu: kryzysu męskości. Zdaniem ojca Andrzeja Dudy, problem ten wynika z "przesadnej emancypacji kobiet", które "wpadły we własną pułapkę". 

"Nie zostawiają miejsca dla mężczyzn. Tymczasem mężczyźni mają wrodzone skłonności do podejmowania trudnych wyzwań, wymagających dużego wysiłku, predyspozycje do zamierzeń o charakterze strategicznym. Natomiast operacyjnie są dużo słabsi od kobiet. Nie potrafią jednocześnie zajmować się dzieckiem, gotować zupę i jeszcze pamiętać o tym, że trzeba zapłacić rachunek za prąd. To domena kobiet"-powiedział ojciec głowy państwa. Profesor podkreślił, że problem tkwi również w tym, iż mężczyźni nie są wychowywani do odpowiedzialności. Zdaniem Jana Dudy, ten problem można dostrzec np. w rodzinach niepełnych, gdy chłopcu, wychowanemu przez mamę i babcię, brak męskiego wzorca. W ocenie ojca prezydenta, obecnie mamy do czynienia wręcz z "plagą" rozwodów, które w dodatku są udzielane zbyt łatwo. Jak powiedział rozmówca "Gazety Krakowskiej", jeżeli już małżonkowie muszą się rozstać, rozwód powinien być zawsze poprzedzony obowiązkową separacją. W tym okresie, być może, w małżeństwie uda się coś jeszcze naprawić, małżonkowie mogliby namyślić się do powrotu do siebie. 

"Jeśli ojciec odchodzi z domu, porzucając rodzinę, to jest dramat dla dzieci. Dużo większy, niż gdyby umarł. Dziecko ze zmarłym ojcem może utrzymywać kontakt duchowy. Zastanawia się, co by tata powiedział, gdyby je widział. Ta więź, świadomość, że mam kontakt psychiczny z ojcem, to klucz"-ocenił Jan Duda. 

"Oczywiście, bardzo bym bolał, ale nie dlatego, że jest inne, tylko dlatego, że ma gorzej. To jest trudne życie. My mamy doznania, cieszymy się sobą w małżeństwie. Oni tego nie mają. To smutne, współczuję tym ludziom. Jednak gdyby się okazało, że homoseksualizm dotyczy mojego dziecka, na pewno bym go nie odrzucił. Absolutnie. Natomiast dyskutowałbym, czy to jest naprawdę jego czy jej cecha, czy tylko taka fanaberia"-powiedział z kolei profesor, pytany o to, co by zrobił, gdyby okazało się, że któreś z jego dzieci jest homoseksualne. Jan Duda opowiadał także o swoim synu. Jak zaznaczył, jest dumny ze wszystkich swoich dzieci, a działalność prezydencką jedynego syna obserwuje z uwagą. 

"Mogę obiektywnie powiedzieć, że syn znalazł się na swoim miejscu. Taki człowiek był potrzebny. Młody, odważny, który bierze na swoje barki to, co trzeba. Startuje, wygrywa, a potem nie boi się trzymać linię i mieć swój wyrazisty wizerunek. A że to nie pasuje wielu osobom(…)Kiedyś wysłuchałem jego przemówienia, zadzwoniłem i powiedziałem: Synu, teraz już mogę umrzeć spokojnie.

yenn/gazetakrakowska.pl, Fronda.pl