Czy nagłaśniane przez światowe media informacje dotyczące wydania rozkazu wycofania się rosyjskich wojsk z ukraińskiej granicy, to efekt polityki USA? Kreml coraz boleśniej odczuwa sankcje gospodarcze, nałożone przez kraje Zachodnie i USA. Jak pisze "Rzeczpospolita" "Moskwa coraz mocniej odczuwa gwałtowny spadek cen ropy. W piątek cena baryłki Brent z dostawą w listopadzie spadła do 85,5 dol. Surowiec nie był tak tani od blisko pięciu lat: tylko w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy stracił niemal 1/5 wartości".

Przecena ropy jest przede wszystkim spowodowana celową polityką Waszyngtonu przeciwko trzem wrogom: „Państwu Islamskiemu", Iranowi i Rosji. – Nowy potencjał energetyczny Ameryki pozwala nam znacznie skuteczniej wpływać na politykę międzynarodową – ostrzegał już w kwietniu ub.r. ówczesny doradca ds. bezpieczeństwa Obamy Tom Donilon, informuje "Rzeczpospolita".

– Coraz więcej wskazuje na to, że po Iranie i „Państwie Islamskim" kolejną ofiarą amerykańskiej polityki będzie Rosja – mówi „Rz" Sanford Garland Henry, ekspert londyńskiego Chatham House. – Z powodu oporu Unii Europejskiej Obama nie może wprowadzić zbyt radykalnych sankcji wobec Rosji, nie chce też angażować się wojskowo na Ukrainie. Natomiast gra na spadek cen ropy wydaje się idealnym narzędziem w rozgrywce z Putinem – dodaje.

Warto dodaż, że rosyjski budżet państwa czerpie aż 46 proc. dochodów ze sprzedaży ropy i produktów ropopochodnych. Więc uderzenie w ten sektor rosyjskiej gospodarki może skończyć się dla Putina katastrofą. Już teraz dochody z eksportu ropy Rosji zmniejszają się nie tylko z powodu spadku cen, ale także produkcji. "Na razie przekracza ona 10,6 mln baryłek dziennie, niewiele mniej, niż wynosił rekord Związku Radzieckiego z 1987 r. (11,2 mln bd) i zdecydowanie więcej niż produkcja z połowy lat 90. (6,5 mln bd). Jednak tradycyjne złoża, przede wszystkim w zachodniej Syberii, wyczerpują się. Aby utrzymać dotychczasowy poziom wydobycia, Putin chce więc pójść w ślady Ameryki i rozwinąć niekonwencjonalne pokłady surowca pod dnem Morza Czarnego, a przede wszystkim na Dalekiej Północy. Tyle że tego nie da się zrobić bez zachodniej, głównie amerykańskiej, technologii" - pisze "Rzeczpospolita".

Polityka Obamy to powtórka tego co dokonał Reagan.  "Gdy Reagan wprowadził się do Białego Domu w 1981 r., cena baryłki wynosiła 86 dol., czterokrotnie więcej niż przed sankcjami wprowadzonymi przez kraje OPEC w latach 1973–1979. To dało nowe możliwości działania Moskwie, 
m.in. w Afganistanie. Ale strategia równoczesnego wzmocnienia dolara i liberalizacji amerykańskiego rynku paliw umożliwiła spadek notowań czarnego złota do ledwie 28 dol. za baryłkę, gdy Reagan złożył urząd prezydencki w styczniu 1989 r. A to z kolei wydatnie się przyczyniło do załamania radzieckiej gospodarki i w końcu rozpadu kraju" - przypomina dziennik "Rzeczpospolita".

Putin, by ratować sytuację już "obiecał w ubiegłym tygodniu, że nie podwyższy podatków, które w Rosji są relatywnie niskie (np. obowiązuje jednolita stawka PIT 13 proc.). Ceną za zrekompensowanie ubytku w dochodach z eksportu będzie jednak mocne ograniczenie i tak już niewielkich inwestycji państwa m.in. w rozwój infrastruktury.".

mod/Rzeczpospolita