Moi Drodzy,

Cieszę się, że wśród rozmaitych tematów, które ostatnio poruszamy, nie obyło się bez problematyki rodzinnej. Bo niezależnie od tego, co się stanie z tymprogramem 500 +, czy z innymi programami, jesteśmy wszyscy odpowiedzialni za nasze rodziny. Odpowiedzialności nie może zdjąć z nas ani bieda ani bogactwo, ani zdrowie ani choroba, ani żadne inne czynniki. I właśnie sprawy rodzinne omawiane są w ramach Czwartkowych Katechez Wrocławskich. Odbywają się one już drugi rok we wszystkie czwartki Wielkiego Postu, oczywiście we Wrocławiu, w Bazylice św. Elżbiety.

W ubiegły czwartek na zaproszenie organizatorów z „Radia Rodzina” mówiłem tam o dialogu w Rodzinie. Najpierw zaskoczyła mnie frekwencja. Mimo niesprzyjającej pogody zebrało się z pewnością ponad tysiąc osób. I tak jest na wszystkich spotkaniach. Po zakończeniu konferencji wszyscy trwali jeszcze na półgodzinnej adoracji, przebiegającej w dużej mierze w milczeniu, animowanej dobrą pieśnią i zwięzłym rozważaniem kapłana prowadzącego.

Kim byli uczestnicy? Z pewnością byli to członkowi rodzin. Udanych i nieudanych. Jedni chcieli znaleźć potwierdzenie słuszności swej drogi, która przyniosła im radość i poczucie spełnienia misji w społeczeństwie. Inni może szukali rozwiązania trudnych problemów, swoich lub tych trudnych rodzin, których los nie jest im obojętny.

 

Zwracałem uwagę na godność każdego człowieka.„Nikt nie jest byle jaki, każdy jest jakiś” – jak mi kiedyś powiedziała pięcioletnia Hania.

 

I dlatego we wszystkich rozmowach i dyskusjach, a jak wiele ich jest w każdej rodzinie, należy pamiętać, że nigdy nie mam tyle racji, by mój dyskutant, często wprost przeciwnik, nie miał jej choć troszeczkę. Gdyby się o tym pamiętało, łatwiej byłoby powściągnąć emocje i prowadzić prawdziwy dialog, który wedługkardynała Wojtyły polega na tym, że mamy tak mówić, że chcemy, by nas drugi zrozumiał, a tak słuchać, by chcieć zrozumieć tego drugiego.

Mam nadzieję, ze wielu z nas tak właśnie postępuje w swoim życiu rodzinnym, a jeśli coś w nim szwankuję, radzę zastosować się do tych wskazań (także w naszym blogu, prawda?) A cóż poza tym. Post już w pełni, natomiast pogoda wciąż nie może się zdecydować, ni to zima, ni to wiosna, na którą zresztą kalendarzowo jeszcze za wcześnie. Skończył się Rok Życia Konsekrowanego. Osobiście kończyłem go w kościele św. Jan Kantego w Krakowie, gdzie z dominikaninem, ojcem Stanisławem Tasiemskim, podsumowywaliśmy ten rok, ze wskazaniami na przyszłość.

A zaraz po środzie popielcowej krakowski Klub Inteligencji Katolickiej zaprosił Ojca Opata i mnie na dyskusję o spowiedzi i w ogóle o pokutowaniu. Sprawa szczególnie aktualna, a w dzisiejszej rzeczywistości społecznej nie zawsze łatwa do sensownego stosowania w praktyce. Na progu Wielkiego Postu prowadziłem też według zwyczaju otwarte rekolekcje Ruchu Kultury Chrześcijańskiej Odrodzenie w kościele błogosławionej Anieli Salawy w Krakowie.

Dobrze, iż nie brak ludzi, którzy chcą słuchać i rozważać… Ale właśnie, Odrodzenie, a ściślej Koło w Rzeszowie, poniosło wielką stratę, gdyż 16 bm. żegnaliśmy zmarłego po dłuższej chorobie prezesa tego Koła, śp Jerzego Malinowskiego. Przez wiele lat kierował Kołem i starał się zachęcić młodzież szkół średnich do przejęcia się ideałami zdrowej religijności, patriotyzmu i umiejętnego wyboru wartości. Przyczynił się do założenia paru Kół Młodzieżowych, w czym ułatwiało mu pracę stanowisko służbowe, przez wiele lat był wizytatorem. Dzisiaj odprawiłem za niego Mszę świętą. Polecamy go nadal Waszym modlitwom. Pamiętajmy też o naszych chorych. Dołączam ze swojej strony byłą aktorkę scen krakowskich, Marię Przybylską, oraz moja bliską powinowatą, Annę. Obie wyraźnie zbliżają się do końca życia i trzeba im pomóc przejść.

My zaś, którzy żyjemy, błogosławmy Panu
Wasz brat Leon