Słowo Papieża Franciszka do skierowane do księży, seminarzystów i osób konsekrowanych w Łagiewnikach, to – w moim odczuciu – klasyczne, ignacjańskie wprowadzenie do medytacji, jakie daje się w czasie Ćwiczeń duchownych. W jezuickim slangu nazywamy je „punktami”. Trzy słowa (miejsce, uczeń i księga), trzy „punkty”, które – łatwo zapamiętać i na których – jak na filarach – wspiera się cała bogata treść. Papieskie słowo to także rachunek sumienia, w iście ignacjańskim stylu, z konkretnymi pytaniami – powiedział o. Józef Augustyn SJ, który komentował spotkanie duchowych z papieżem.

 

Zdaniem o. Austyna, papież Franciszek nie omawiał problemów polskiego Kościoła, dlatego też nie sprawdziły się obawy jednych, ani też oczekiwania innych, że Papież skieruje jakieś mocne słowa do polskiego duchowieństwa. Ojciec święty miał przemawiać jak dobry ojciec duchowny i rekolekcjonista, a miejscami jak troskliwy spowiednik. - Franciszek zamierzał – jak sądzę – jedno: dotknąć serca księży i osób konsekrowanych słowem Bożym.


Jak podkreśla o. Augustyn, przemówienie papieża było zwięzłe, krótkie i bardzo przejrzyste - dokładnie takie, jakie zaleca św. Ignacy Loyola w Ćwiczeniach duchownych. - Papież Franciszek nie opisywał też negatywnych postaw i zachowań księży czy osób konsekrowanych, ale w kontekście słowa Bożego robił dyskretne aluzje, przestrzegając duchownych przed zamknięciem, życiem w lękach, brakiem odwagi, a nade wszystko przed dwulicowością i podwójnym życiem – tłumaczy o. Józef Augustyn.


Zdaniem kapłana, przestroga przed dwulicowością i podwójnym życiem są najbardziej wymownymi momentami papieskiego przemówienia. O. Augustyn zaznacza, że bardzo obrazowe, czytelne i wymowne były papieskie słowa o pisaniu Ewangelii osobistym życie. - One powinny nam zapaść w serce, by przywoływać je codziennie na wieczornym rachunku sumienia – zakończył Jezuita.

TAG/ KAI