Niemiecki sędzia Jan-Robert von Renesse na łamach Frankfurter Allgemeine Zeitung ocenił, że spora część przyjętych przez Polskę rozwiązań w zakresie sądownictwa jest zbieżna z regulacjami przyjętymi w Niemczech. Zaapelował do krytyków Polski o więcej samokrytyki.

Von Renesee jest sędzią Krajowego Sądu ds. Socjalnych w Nadrenii Północnej-Westfalii. Jego zdaniem krytyka praworządności w Polsce jest uzasadniona, ale w ślad za nią powinna także pójść samokrytyka w Niemczech.

Przede wszystkim von Renesee wskazuje, że połączenie funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości "nie oznacza niczego innego niż warunki panujące w Niemczech". Jego zdaniem w przypadku "wyprzedzającego posłuszeństwa" ze strony prokuratorów możliwe jest, aby prokuratura działała zgodnie z życzeniem politycznym.

"To porównanie nie przemawia za reformą w Polsce, ale przeciwko sytuacji prawnej w Niemczech, pilnie wymagającej korekty, która wreszcie zagwarantuje prokuratorom niezawisłość, pełniącą centralną funkcję w sferze wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych" - ocenił von Renesee.

"W innym punkcie polska reforma sądownictwa jest z pewnością krokiem we właściwym kierunku. Mianowicie tam, gdzie kończy z samowolnym przydziałem spraw i wprowadza nie podlegającą manipulacji procedurę losowania" - pozytywnie ocenia polskie rozwiązania. Chodzi tutaj o przyjęty w Polsce w 2018 roku System Losowego Przydziału Spraw.

W ocenie von Reneseego polskie sądownictwo konstytucyjne zatrzymało się jednak w połowie drogi. W zupełności rozumie on zmianę wyboru członków Krajowej Rady Sądownictwa w Polsce. Wybiera ich bowiem Sejm. "Bowiem w demokracji należy przecież także w przypadku władzy sądowniczej zapewnić, że władza wywodzi się od narodu" - czytamy.

Podkreśla także, że w Niemczech słusznie odrzucane były wszelkie próby zmiany systemu na model, który nie miałby demokratycznej legitymacji od narodu. Takie próby podejmowało niemieckie środowisko sędziowskie.

"Odpowiednio do tego w Niemczech nie ma ani jednego sędziego, który nie zostałby powołany albo awansowany w drodze postępowania w zasadniczej mierze kształtowanego przez legislatywę i egzekutywę" - podkreślił von Renesee.

"W każdym razie orzecznictwo TSUE i ETPCz dowodzi, że wyrażana ze strony niemieckiej krytyka polskiego stanowiska w tym miejscu musi być też samokrytyką, jeżeli ma pozostać wiarygodna" - zaznaczył.

Wskazuje także, że różnie oceniać można z kolei Izbę Dyscyplinarną SN, która jest obecnie osią sporu o praworządność między Polską a UE. "Jako taka ma ona w rzeczywistości – prawie identycznego – odpowiednika w niemieckim prawie. Tutaj kompetentne do orzekania w sprawach dyscyplinarnych przeciwko sędziom ciała są sądy dyscyplinarne dla sędziów (Richterdienstgerichte)" - czytamy. Autor zaznaczył, że taka izba faktycznie może mieć działanie dyscyplinujące.

"Jednakże w Polsce, z pomocą nowo powołanej Krajowej Rady Sądownictwa postarano się o to, by kluczowe stanowiska w Izbie Dyscyplinarnej były zdominowane wyłącznie przez bliskich rządowi sędziów" - podkreślił von Renesee, dodając, że właśnie z tego powodu do Izby Dyscyplinarnej "przyczepił się" TSUE i ETPCz.

Von Renesee ostrzegł jednak przed rozwiązaniami, które mogą być wprowadzone w przypadku likwidacji Izby Dyscyplinarnej. Wymienił w tym miejscu skrócenie kadencji sędziów, zakaz kwestionowania przez sędziów decyzji TK, możliwość uchylania prawomocnych wyroków na wniosek prokuratora generalnego prawo ministra sprawiedliwości do odwoływania sędziów według uznania. "Przemawiają za tym, że właściwym zamiarem polskiej reformy sądownictwa jest faktycznie polityczne dyscyplinowanie sędziów" - ocenił.

jkg/deutsche welle