"Die Zeit" to jedna z najbardziej poczytnych lewicowych niemieckich gazet. Od niedawna na jej łamach bloga prowadzą trzej dziennikarze "Gazety Wyborczej". Ich zadaniem jest przedstawianie Polski pod rządami PiS w jak najgorszym świetle, tak, by w całej Europie wyrobiono sobie obraz faszyzmu postępującego rzekomo nad Wisłą.

W poniedziałek ukazał się w tej gazecie kolejny artykuł o Polsce, poświęcony tym razem dwóm dużym demonstracjom.
Artykuł jest, naturalnie, całkowicie przekłamany. Choć warszawska policja poinformowała, ilu uczestników brało udział w demonstracjach, to gazeta cytuje dane... magistratu Hanny Gronkiewicz-Waltz.

I tak Niemcy "dowiadują się", że w demonstracji KOD szło 50 tys. osób (w rzeczywistości 15-20 tys.), a w demonstracji 13. grudnia - 20 tys. (w rzeczywistości 40-45 tys.).

Następnie "Die Zeit" przedstawia czytelnikom sprawę Trybunału Konstytucyjnego. Oczywiście: w krzywym zwierciadle, bez żadnego kontekstu, po łebkach, tak, jak podaje wszystko "Gazeta Wyborcza". Cały tekst jest pełen jadu. Widać wyraźnie, że pisał go ktoś z ulicy Czerskiej, choć pod artykułem żadnego nazwiska nie ma. 

Trudno się potem dziwić, że przewodniczący PE Martin Schulz albo przewodniczący europejskiej Rady ds. Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych Jean Asselborn ostro krytykują Polskę, mówiąc, że budowany jest nad Wisłą autorytaryzm. Jeżeli czytają "Die Zeit" i kłamstwa inspirowane lub wręcz pisane przez dziennikarzy "Wyborczej", to trudno, by wyrobili sobie inny obraz. 

hk