W mijającym właśnie tygodniu niemiecki Kościół zrobił znaczny krok do przodu. Do przodu – to znaczy w wybranym przez siebie kierunku nieposłuszeństwa Tradycji. We wtorek piątego maja ogłoszono, że biskupi zreformowali kościelne prawo pracy. Po co? Episkopat mówił  wprost: chodzi o wyjście naprzeciw tym, którzy żyją niezgodnie z nauczaniem Kościoła. Kardynał Rainer Maria Woelki, który całą rzecz ogłaszał, gorąco prosił, by wszyscy biskupi podporządkowali się nowym rozporządzeniom. W praktyce oznacza to pójście drogą sekularyzacji i otwarcia Kościoła na oścież na ducha czasu.

Wcześniej w niemieckim Kościele panowała zdrowa praktyka wyrzucania z pracy wszystkich, którzy wybierali życie publicznych cudzołożników. Nauczyciel w katolickiej szkole wstąpił w nowy związek cywilny – był zwalniany. Przedszkolanka w katolickim przedszkolu zawarła homoseksualny związek partnerski – automatycznie traciła pracę. W ten sposób Episkopat unikał siania zgorszenia. Niestety – we wtorek z tego zrezygnowano. Teraz odejście od wzorca katolickiego życia będzie jedynie w bardzo rzadkich i szczególnych przypadkach oznaczać utratę pracy. W praktyce oznacza to, że, na przykład, otwarcie homoseksualna, żyjąca w jednopłciowym związku osoba będzie mogła być pracownikiem katolickich organizacji i instytucji. W jaki sposób ma nieść w pracy świadectwo Chrystusa? To niemożliwe, bo jej życie świadczy wyraźnie przeciwko prawdzie, jest wymownym i jednoznacznym znakiem buntu.

Jednak większość niemieckich biskupów takie rozwiązanie poparła – przeciwko głosował zaledwie co trzeci hierarcha. Jak ocenia katolicki publicysta Mathias von Gersdorff, jest to realizacja założeń przyjętych przez Episkopat przed nadchodzącym synodem, które, idąc za błędami głoszonymi przez kardynała Waltera Kaspera, otwarcie sprzeciwiają się katolickiej doktrynie. Wspomniany publicysta pisze jasno: niemiecki Kościół dokonuje „samosekularyzacji” i z własnej woli ugina się przed duchem czasu. „Episkopat dokonał tego, co w innych krajach byłoby możliwe wyłącznie za pomocą liberalnych rewolucji" – ocenia von Gersdorff – i obawiamy się, że ma całkowitą rację.

Niemcy pokazują wyraźnie, że są zdecydowani iść w kierunku wytyczonym 31 października 1517 roku przez Lutra. Przecież, jak to mówił kilka zaledwie miesięcy temu kard. Reinhard Marx, niemiecki Kościół „to nie jest filia Rzymu”. A skoro to nie jest „filia Rzymu”, to nikt nie ma prawa mu dyktować, jak ma postępować wobec publicznych cudzołożników! Na dwa lata przed pięćsetleciem narodzin wielkiej herezji protestanckiej kard. Marx przekonuje, że katolicy „mogą uczyć się” od Lutra, z wielkim pożytkiem czytając jego pisma. Jakiego pożytku mielibyśmy szukać w pismach ojca straszliwego w skutkach buntu? Dlaczego mielibyśmy sięgać z nadzieją na owocną naukę po dzieła, które stały się zaczynem jednej z największych tragedii europejskiego Kościoła?

Dla ducha katolickiego nie ma już w Niemczech wiele miejsca. Biskupi są gotowi porzucić prawdziwą wiarę i przeprowadzić protestantyzację Kościoła, przyjmując liberalizm za swoją ideologię już nie tylko w kwestiach politycznych, ale nawet i doktrynalnych.

Co więc zrobią, gdy na tegorocznym synodzie, jak wszystko na to wskazuje, zatryumfuje prawda i ojcowie synodalni wraz z Ojcem Świętym Franciszkiem jasno odrzucą fałsz herezji chcącej znieść w praktyce nierozerwalność małżeństwa? Czy Niemcy wyciągną wszystkie konsekwencje z zaprezentowanej przez przewodniczącego ich Episkopatu niezgody na ultramontanizm i wejdą na ścieżkę bluźnierczej schizmy? W to nie chcemy wierzyć. Z drugiej strony jednak: czy tylu kardynałów i biskupów będzie w stanie przyjąć z pokorą decyzję Stolicy Świętej, kładącą kres ich szkodliwym rojeniom? Czy zrozumieją, że liberalny katolicyzm to niedająca się utrzymać chimera? Odpowiedź na te pytania zna tylko Pan. My możemy jedynie modlić się za niemieckich kapłanów, co polecamy uczynić słowami św. Faustyny:

„O Jezu mój, proszę Cię za Kościół cały, udziel mu miłości i światła Ducha swego, daj moc słowom kapłańskim, aby serca zatwardziałe kruszyły się i wróciły do Ciebie, Panie.

Panie, daj nam świętych kapłanów, Ty sam ich utrzymuj w świętości. O Boski i Najwyższy Kapłanie, niech moc miłosierdzia Twego towarzyszy im wszędzie i chroni ich od zasadzek i sideł diabelskich, które ustawicznie zastawia na dusze kapłana. Niechaj moc miłosierdzia Twego, o Panie, kruszy i wniwecz obraca wszystko to, co by mogło przyćmić świętość kapłana – bo Ty wszystko możesz”.

Paweł Chmielewski