Za sprawą Instytutu Pileckiego rozgorzała dyskusja na temat wiedzy historycznej Niemców w kontekście historii naszego kraju. W dyskusji tej głos zabrał niemiecki ambasador Arndt Freytag von Loringhoven, któremu mocno odpowiedział poseł Solidarnej Polski Janusz Kowalski.

Wszystko zaczęło się od wywiadu, jakiego Hanna Radziejowska, dyrektor niemieckiego oddziału Instytutu Pileckiego, udzieliła tamtejszemu czasopismu „Der Spiegel”. W wywiadzie tym Radziejowska mówiła o niezwykle nikłej świadomości historycznej Niemców, gdy mowa o historii naszego kraju. Jest to tym bardziej zdumiewające, że przecież historia Polski i Niemiec, szczególnie ta w XX wieku, są ze sobą ściśle złączone.

Tymczasem projekt badawczy uruchomiony przez Instytut Pileckiego wykazał, że wiedza obywateli Niemiec w tym zakresie jest wręcz szczątkowa. Mają oni zaledwie mgliste pojęcie o kulturze i historii naszego regionu. Niemcy II wojnę światową kojarzą z okupacją Francji, ale nie wiedzą niemal nic o horrorze, jaki przeżywali Polacy. Co równie szokujące, Niemcy nie tylko nie zdają sobie sprawy, jak gigantyczne straty w obszarze nauki czy kultury poniosła Polska w wyniku działań Hitlera, ale także nie mają świadomości, że wojna przyniosła aż trzy miliony polskich ofiar pochodzenia nieżydowskiego.

Szok? Owszem. Wydawać by się mogło, że taka sytuacja powinna wzbudzić wielkie zaniepokojenie wśród dyplomatów i polityków. O ile jednak można mówić o jakiejś reakcji, trudno stwierdzić, by była ona nadmiernie ostra. Dowodem na to jest tweet, jaki zamieścił ambasador Niemiec w Polsce Arndt Freytag von Loringhoven. Napisał on, że w relacjach polsko-niemieckich potrzeba „wrażliwego podejścia”

Zgadzam się z oceną, że w Niemczech są puste przestrzenie pamięci. Dlatego tak ważne jest polskie miejsce pamięci w Berlinie i polsko-niemiecki podręcznik do historii. Potrzebne jest szczegółowe, wrażliwe podejście do historii i wolność badań naukowych” – to pełna treść tweeta dyplomaty.

Zbyt oględnie? Zdecydowanie. Tak samo stwierdził poseł Solidarnej Polski Janusz Kowalski, który w krótkich słowach odpowiedział ambasadorowi, zauważając, że Niemcy powinni wykazywać się większą liczbą czynów w zakresie relacji między obydwoma narodami.

Wrażliwe podejście do historii"? Wystarczy mówić prawdę - Niemcy powinni o tym pamiętać, gdyż wybielają odpowiedzialność za swoje zbrodnie. W niemieckich domach przechowywane są do dziś np. zrabowane przez Pana rodaków polskie dzieła sztuki. Więcej czynów, a nie pustych słów” – napisał Kowalski.

Mocno? Ale czyż nie prawdziwie?

dam/dorzeczy.pl,”Der Spiegel”