Dziennik „Suedeutsche Zeitung” donosi o przerażających praktykach, jakie do lat osiemdziesiątych XX wieku miały miejsce w niemieckich uzdrowiskach dla dzieci. Nawet dwuletnie dzieci były tam torturowane przez personel, który uczył się „w czasach nazizmu”.
W Niemczech trwa proces wyjaśnienia przerażających praktyk, jakie stosowano w tamtejszych uzdrowiskach dla dzieci. Przesłuchania ofiar, dziś dorosłych już ludzi, rozpoczęły się na początku czerwca w parlamencie krajowym Nadrenii Północnej-Westfalii.
- „Do lat osiemdziesiątych XX w. miliony niemieckich dzieci wysyłano do uzdrowisk na leczenie. Wiele z nich było tam maltretowanych. Pozbawianie snu, poniżanie, obnażanie, przykuwanie do łóżka, bicie należały do repertuaru wychowawczego”
- pisze dziennik „Suedeutsche Zeitung”.
Dziennikarze wyjaśniają, że od końca lat czterdziestych XX wieku w RFN wzrastała liczba dzieci niedożywionych lub z nadwagą. Wysyłano ich na tzw. kuracje do sanatoriów i domów opieki. Tam miliony dzieci w wieku od dwóch do czternastu lat przez kilka do kilkunastu tygodni doświadczały dramatu. Gazeta podkreśla, że personel wykorzystywał wobec nich metody, których nauczył się „w czasach nazizmu”.
Jedna z kobiet, która w dzieciństwie trafiła do takiego ośrodka opowiada, że włożono ją do worka, zaniesiono przed piec i grożono, że zostanie spalona.
- „Dzieci za karę musiały stać godzinami w bezruchu. Jeśli płakały, były bite. Jeśli w nocy ze strachu i samotności zmoczyły się w łóżku, były obnażane przed innymi dziećmi i również surowo karane”
- piszą niemieccy dziennikarze.
Zdarzały się również śmierci podopiecznych. Tak było np. w Bad Salzdetfurth, gdzie siedmiolatek zadławił się wymiocinami, a trzylatek został pobity na śmierć przez inne dzieci.
W niemieckich „uzdrowiskach” dla dzieci przeprowadzano też eksperymenty medyczne, testując na podopiecznych leki.
- „Udowodniono, że ekspert od eutanazji Werner Catel testował w 1949 r. w sanatorium dziecięcym Mammolshoehe niedozwolone leki. Zginęły przy tym dzieci”
- czytamy w dzienniku.
kak/PAP