O podatek katastralny od nieruchomości spytał ministra finansów w interpelacji poseł Szymon Giżyński z PiS. Kilka razy na fronda.pl  pisaliśmy o tym złodziejskim podatku, który zrujnowałby większość społeczeństwa. Na szczęście zanosi się na to, że NA RAZIE rząd nie pracuje nad wprowadzeniem go. Na dodatek Donald Tusk przyznał już w listopadzie, że nie ma mowy o wprowadzeniu zbójeckiej daniny, która spowodowałaby, iż osoba posiadająca mieszkanie warte 300 tys. złotych, płaciłaby rocznie około 3 tys. podatku od nieruchomości. Cztery miesiące temu pytanie o ten podatek zadała Beata Kempa z „Solidarnej Polski”. Premier Tusk uciął  wówczas tego typu spekulacje, dodając jednak: „Trudno mi mówić za następców. W naszych planach nie mamy wprowadzenia podatku katastralnego, chociaż zdajemy sobie sprawę, że w wielu państwach jest on dość użytecznym narzędziem. Otwarcie jednak odpowiadam, że mój rząd nie zakłada wprowadzenia tego podatku”.


Teraz rząd również odcina się od wprowadzenia podatku. „Wiceminister finansów Maciej Grabowski zapewnił, że żadne prace nad podatkiem katastralnym nie są prowadzone. Także z expose, premiera Donalda Tuska wygłoszonego 18 listopada 2011. wynika, że nie planuje się wprowadzenia podatku od wartości nieruchomości - przypomniał wiceminister” - informuje PAP. Czy powinniśmy być uspokojeni zapewnieniami rządu? Jeżeli Tusk nie chce popełnić samobójstwa i nie chce widzieć tłumów kilka razy większych niż po ACTA, to nie będzie chciał złupić Polaków. Jednak z drugiej strony nie możemy zapominać, że „nie ma takiego okrucieństwa, ani takiej niegodziwości, której nie popełniłby skądinąd łagodny i liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy” - jak mawiał Alexis de Tocqueville. A pieniędzy jest coraz mniej. Ja więc i tak nie będę sypiał spokojnie.



Łukasz Adamski