W ilu meczetach Europy wznoszone będą dziś modły dziękczynne do Allaha? Niejeden islamski kaznodzieja roztoczy przed pobożnymi muzułmanami wizję nagród, które czekają na bojowników walczących w Brukseli z szatanem. Oddali życie za Proroka! To przecież godne naśladowania i godne największej pochwały.

W ilu domach Europy mali muzułmanie zobaczą dziś rozpromienione twarze swoich ojców i matek, radujących się ze śmierci niewiernych? W ilu domach poda się dziś trochę lepszy obiad, przyprawiony radością z zagłady wrogów Boga?

Ilu mieszkańców Europy wyszuka dziś w sieci takie hasła jak jihad, Islamic State czy heilige Krieg, by pod inspiracją odważnych męczenników Allaha odkryć, że całe ich dotychczasowe życie było błędem, który oczyścić może tylko przelanie krwi krzyżowców?

Gdy spróbujemy wyobrazić sobie te rzesze ludzi, młodych i starych, mężczyzn i kobiet, w domach, w barach, na ulicach - którzy cieszą się, bo zabito ich wrogów, dla których świta nadzieja, bo rozumieją, że to ich się boją, że to oni są zaczynają być panami...

Wtedy będziemy wiedzieć, że w przyszłości czeka nas jeszcze więcej takich zwykłych europejskich wtorków. Będziemy też wiedzieć dosyć, by uznać, że dla bezpłodnego Zachodu nie ma już nadziei. Jesteśmy solidarni, to straszne barbarzyństwo, to niebywały atak na nasze wartości - kontra prawdziwa, wielka radość z kolejnego zwycięstwa w tej eschatologicznej świętej wojnie przeciwko wrogom Proroka…

hk