„Kiedyś powiedziałam, że macierzyństwo to taki stan (umysłu?), gdzie szczęście odnajduje się w supermarkecie – między pasztetem, a sardynkami. Bo wreszcie udało Ci się wyrwać z domu. Na godzinę!!!” – zauważa Anna Mucha. Aktorka wspomina, że sama, kiedy już została mamą, zaczęła zauważać drobne „luksusy”, jak możliwość zjedzenia śniadania, umycia włosów czy wypicia kawy w spokoju.

Mucha przyznaje, że jeszcze dziesięć lat temu patrzyła na macierzyństwo z przerażeniem, bo jej zdaniem narodziny dziecka „zamykały drzwi do cywilizowanego świata”. To spowodowało, że w aktorce zrodził się bunt. Ale dziś już nie musi się buntować, bo… jak sama przyznaje, rozkochała się w macierzyństwie.

Co więcej, Mucha przyznaje, że dziś posiadanie dzieci jest modne, i to właśnie w… „wielkomiejskich środowiskach trzydziestolatków”! „I modne jest także traktowanie tych młodych ludzi jak ... ludzi właśnie” – uzupełnia. Aktorka docenia fakt, że powstaje coraz więcej kawiarni i miejsc, gdzie mamy mogą przyjść z maluchami – one wypiją sobie kawę, a dla dzieciaczków są warsztaty albo opiekunka. Co więcej, pociechy mogą spotkać się z rówieśnikami i wszyscy są zadowoleni. Aktorka kibicuje takim miejscom, a na koniec stwierdza: „Bo posiadanie dzieci to już nie martyrologia. To przyjemność budowania relacji. Także społecznych”.

MaR/Natemat.pl